|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Moderator
Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pią 15:06, 28 Maj 2021 Temat postu: Uważaj na marzenia, mogą się spełnić |
|
|
Uważaj na marzenia, mogą się spełnić
Ben siedział przy biurku i bębnił palcami o jego blat. Nieczęsto sobie pozwalał na chwile bezczynności. Czuł jednak potrzebę przemyślenia pewnych spraw. Jestem bardzo bogaty, mam największe ranczo w tych stronach, sprzedaję najwięcej krów, mam piękny dom i trzech dorodnych , udanych synów – wyliczał w myślach Ben – i co mi z tego?– zadał sam sobie pytanie –nic! Kompletnie nic! Synowie siedzą w domu, u tatusia. Owszem pracują, załatwiają różne sprawy, potrafią przyłożyć każdemu w razie potrzeby, ale … dlaczego nie żenią się? Przecież jest tyle ładnych dziewcząt w okolicy! A oni? Albo się prowadzają z dziewczynami z saloonu, albo … jeszcze gorzej, jakieś hazardzistki wyszukują … jednym słowem albo moi chłopcy mają wyjątkowego pecha, albo … wygodnie im u taty, więc po co się mają żenić. Pokoje posprzątane, posiłki na stole, bardzo smaczne … a po resztę hm! Do San Francisco, albo do Wirginia City. Nie podoba mi się to!Tak bardzo chciałbym doczekać nowego pokolenia, posłuchać tupotu maleńkich stópek, dziecięcych okrzyków … marzę, żeby choć jedno coś po mnie odziedziczyło, miało jakąś moją cechę … po ukochanym dziadku –roztkliwił się –tak bardzo chciałbym mieć już wnuki. Takie maleńkie marzenie starego ranczera - melancholijny nastrój nie opuszczał Bena. W głowie co prawda dźwięczało mu ostrzeżenie … nie pamiętał: ojca, czy którejś z ciotek „uważaj z marzeniami, bo mogą się spełnić”, ale zlekceważył te słowa.. Ben znów westchnął, podrapał się po głowie i popatrzył na swoją ulubioną rzeźbę – Ha!-krzyknął - że też mi to wcześniej nie przyszło do głowy!. Felicity! Tylko Felicity! Kuzynka Felicity ze wszystkim sobie poradzi! – Ben przypomniał sobie rodzinna historię o napadzie Komanczeros na dom, w którym mieszkała Felicity. W czasie napadu w domu była tylko ona i jej babcia. Biedni Komanczeros. Obie kobiety były nie tyle przestraszone, co zadowolone, że mogą wypróbować karabin Sharpsa należący do dziadka Josha. Szeryf i sąsiedzi, którzy zjawili się po godzinie nie mieli już nic do roboty. Felicity doskonale dawała sobie radę zarówno w pracy na ranczo jak i prowadzeniu domu w Bostonie, doradzała mężowi w interesach … jednym słowem była niesamowita – uśmiechnął się. Tak! Jeśli ktoś może mu pomóc, to tylko ona!
Nie tracąc czasu wziął się za pisanie listu, w którym streścił swój problem, a raczej trzy .. no dwa problemy, bo Joe ostatecznie może jeszcze poczekać. Jest najmłodszym synem. Felicity doskonale zna jego gagatków, więc na pewno będzie wiedziała jak z nimi postępować. Zakleił kopertę i popędził konno do Wirginia City, żeby jak najszybciej list dotarł do adresatki. No! – zatarł z zadowoleniem ręce – teraz się pasikoniki nie wywiną. Ze mną sobie jakoś radzili, ale z ciocią Felicity to nie przelewki …
Po dwóch tygodniach przed dom w Ponderosie zajechała bryczka. Ben wyszedł przed dom
-Felicity! – krzyknął - dlaczego nie wysłałaś telegramu? Wyjechalibyśmy po was
-A tak zrobiłyśmy ci niespodziankę – krzyknęła Felicity, wyskoczyła z bryczki i uściskała kuzyna – przywiozłam gości – konfidencjonalnie szepnęła mu na ucho – twoje gagatki nie mają szans! Już ja wymyśliłam to i owo – obiecała. Ben ujrzał trzy urodziwe kobiety wysiadające z bryczki
-Ben, to jest Adelajda – przedstawiła blondynkę o pięknych rysach twarzy i posągowych kształtach. Nachyliła się i szepnęła - idealna dla Adama. Ma 28 lat, ukończyła szkołę dla panien, najlepszą w Bostonie, lubi czytać, jest muzykalna i zachowuje się jak dama … ona jest damą – podkreśliła
-A to jest Celia- wzięła za rękę pulchną, dużą niewiastę o miłej buzi i kasztanowych, bujnych włosach. Lubi zajmować się domem, gotować, kocha zwierzęta … - w sam raz dla Hossa – szepnęła Benowi do ucha, ma 25 lat i ukończyła tę samą szkołę co Adelajda – dodała równie cicho.
Ostatnia z bryczki wysiadła drobniutka brunetka, niewysoka, ale prześliczna, z zadartym noskiem i wielkimi ciemnymi oczami. Dołeczki w policzkach potwierdzały jej wesołe usposobienie.
- To jest Lilian, Ma 18 lat, lubi tańczyć, bawić się, żartować i myślę, że to wymarzona partia dla Joe – szepnęła Felicity - Wszystkie panny mają nienaganną reputację, ukończone szkoły, a i na brak powodzenia nie narzekają. Pochodzą z dobrych rodzin – są córkami moich kuzynek, a to coś znaczy w Bostonie – dumnie się wyprostowała.
– Dziewczęta mają posagi, powiedzmy średniej wielkości … jak na Boston – zastrzegła, ale po mojej śmierci co nieco odziedziczą. Biedy na pewno nie będą klepać – zapewniła Bena jego kuzynka.
-Hm! –chrząknął Ben – piękne panny – i z posagiem, edukowane i z dobrych rodzin –dodał w myśli – uważam, że moi chłopcy będą zachwyceni. Przyjadą dopiero na kolację, to dopiero będą mieli niespodziankę –zaśmiał się.
-A moje panny zdążą się wyszykować, żeby ich olśnić – wtórowała mu podstępna Felicity – nie martw się Ben, nie nazywam się Felicity, jeśli z tej mąki nie będzie chleba – obiecała.
Synowie wrócili do domu przed kolacją. Nieco zmęczeni, ale odżyli na widok bryczki stojącej jeszcze przed wejściem.
-Cóż to, pa, mamy gości? – zapytał Adam
-Tak, moja kuzynka przejazdem była w Wirginia City i po drodze, przypadkiem wpadła mnie odwiedzić. Wiesz, ploteczki o krewnych z Bostonu. Nowinki, taka spokojna wizyta. Rodzinna, bez ceregieli – odpowiedział Ben. Pa coś za gęsto się tłumaczy – Adam uniósł głowę niczym sarna która ujrzała skradającą się pumę
– Sama wpadła? – zapytał, starając się, by pytanie wyglądało na zadane przypadkiem, ot tak odruchowo …
-A nie, nie sama. Podróżuje z córkami swoich kuzynek. – dzielnie odparł Ben – przy okazji dziewczęta … a raczej kobiety zobaczą kawałek Dzikiego Zachodu. Bardzo są ciekawe jak wygląda – dodał
-Nic nie mówiłeś pa, że będziemy mieli odwiedziny – z wyrzutem mruknął Joe – w jakim wieku są te panny, czy są ładne i ile ich jest? – zapytał
-Są trzy panny, wszystkie ładne, w wieku od 19 do 29 lat
-O!-zabrzmiał zgodny chórek braci, którzy pomknęli do swoich pokoi, aby godnie reprezentować Cartwrightów przy posiłku.
Kolacja przebiegała w interesującej atmosferze. Jedzenie było doskonałe, wino znakomite a i humory biesiadnikom dopisywały. Kobiety zerkały na przystojnych synów wujka Bena, synowie zerkali na urodziwych gości, nawet Roy, który wpadł z jakąś pilną sprawą do załatwienia zerkał na … Felicity.
Po kolacji Felicity rzuciła propozycję, żeby młodsze pokolenie samo się czymś zajęło, a ci starsi pograją sobie w warcaby albo loteryjkę. Propozycja została przyjęta pozytywnie. Roy posiedział, pograł, wreszcie nieco ociągając się ruszył, aby dalej pełnić swoje obowiązki szeryfa czuwającego nad bezpieczeństwem i porządkiem.
Felicity i Ben po jego wyjeździe odłożyli warcaby i udali się na poszukiwanie młodszego pokolenia. Nie chcieli im przeszkadzać … broń Boże, ale jedynie sprawdzić, czy sprawy rozwijają się zgodnie z ich planami. Jakież było ich zdumienie, gdy obok regału z książkami zobaczyli Adama trzymającego na rękach Lilian. Prawdę mówiąc to był przypadek. Lilian, drobna, niewysoka kobietka weszła na stołek, żeby sięgnąć po książkę z wyższej półki. Niestety, był to mebel nadwyrężony nie tyle zębem czasu, co … ponderosą Joe rzuconego tam przez rozzłoszczonego Hossa. Choć cios był mocny, Joe wytrzymał, ale stołek miał obluzowaną nogę. Adam widząc chwiejący się mebel z przestraszoną Lilian doskoczył i zdążył ją złapać. Wystraszona dziewczyna otoczyła jego szyję ramionami i przywarła do piersi. Adam pomyślał, że jest krucha i delikatna, niczym figurki z porcelany. Rzuciwszy uważniej okiem stwierdził, że równie jak te cacka ładna, a nawet ładniejsza. Spojrzał jej w oczy i … przepadł. Delikatnie postawił na ziemi. Zaczęli rozmawiać. Okazało się, że lubią te same książki, muzykę, wiersze. Usiedli na kanapie i kontynuowali rozmowę. Przy okazji przyglądali się sobie. Coraz intensywniej o intensywniej. Adam odruchowo wziął Lilian za rękę. Nie wyrwała jej, oblała się rumieńcem i lekko pochyliła głowę. Rozmowa nieco się urywała, przerywana od czasu do czasu … Felicity i Ben, niezauważeni na paluszkach, cichutko wycofali się do innej części domu. Felicity niezadowolona kręciła głową
-Ben, ona miała być dla Joe! Lilian pasuje do Joe …
-To co? Mam ja wyciągnąć z ramion Adama i wepchnąć ją w ramiona Josepha? – spytał nieco zirytowany Ben.
-Nie, oczywiście, że nie, ale Joe został bez pary. Na szczęście Celia i Hoss z pewnością mają wiele wspólnych tematów. Szkoda mi tylko Adelajdy, ale może ona kogoś spotka w Wirginia City? Choć nie wiem, tylu kandydatów już odrzuciła … doprawdy nie wiem, na kogo ona czeka? Na księcia z bajki? Błędnego rycerza? Czasem nie rozumiem tych dziewcząt … mówię dziewcząt, bo właściwie one wychowywały się w moim domu. Są dla mnie jak córki, a nawet więcej. Wszystko o nich wiem, znam ich marzenia, nawyki, charakter, nieba chciałabym im przychylić …
-Jedna chyba jest już dość blisko … nieba – nieśmiało wtrącił Ben
-Gdzie może być Hoss? – zapytała władczo Felicity
-W stajni – odruchowo odpowiedział Ben
-Czyli sam – z namysłem orzekła kuzynka - a co z Celią?
-Celia? … chyba siedzi na ławeczce – mruknął Ben – Felicity! Ona siedzi z Joe!
-Może rozmawiają o Hossie? – z nadzieją spytała Felicity
-Nie wydaje mi się – jęknął Ben. Istotnie. Duża i pulchna Celia z początku nie interesowała Joe. Kiedy jednak usłyszał jej dźwięczny głos, zaczął z nią rozmawiać – zaczęła go fascynować. Zauważył, że ma piękne, błękitne oczy i taki sam jak on kolor włosów. Stwierdził też, że pięknie się śmieje … zwłaszcza z jego dowcipów. Zaproponował spacer po ogrodzie. Podziwiała kwiaty posadzone przez Hop Singa. Przy trzeciej rabatce wziął ją za rękę. Ona jest wyższa i tęższa ode mnie – stwierdził Joe – Dla mnie miały być te nieduże, drobne, ale … przecież Celia mi się bardzo podoba! Podoba? To niewłaściwe słowo. Ona mnie … oczarowała, jest taka … inna, zgrabna, ma tak dużo … tu i tam … tyle tego i … wszystko byłoby moje! – pomyślał z zachwytem. Wzmocnił uchwyt ręki i zaproponował odpoczynek na ławeczce. Joe niezbyt lubił rozmawiać, raczej był człowiekiem czynu, toteż po kilku głębokich spojrzeniach w przepiękne błękitne oczy stwierdził, że są dla siebie stworzeni. Jak to Joe postarał się jak najszybciej „przypieczętować” to odkrycie.
Felicity i Ben znów dyskretnie wycofali się. Niezauważeni i zdziwieni.
-Przecież ona jest starsza od niego … i większa – pechowa swatka nie mogła dojść do siebie
-Cóż, młodym chłopcom często podobają się nieco starsze kobiety – mruknął Ben reprezentujący tu męski punkt widzenia – tylko te rozmiary … ona bardziej pasuje do Adama lub Hossa. Jest duża, wysoka, silnie zbudowana …
-Może to właśnie go w niej fascynuje - Felicity zaczynała dochodzić do siebie – teraz zajrzymy do Hossa, miał być w stajni.
-Tak, jedna z klaczy miała się źrebić
W stajni słychać było rżenie klaczy i … dwa głosy. Ben cichutko podkradł się, przechylił i zajrzał do boksu. To co zobaczył zamurowało go. Piękna, dystyngowana, posągowa Adelajda z zainteresowaniem słuchała rozgadanego Hossa jednocześnie pomagając mu przy mającej się oźrebić klaczy. Kobieta z zainteresowaniem słuchała Hossa opowiadającego co trzeba zrobić, żeby zwierzę mniej cierpiało, zadawała mu pytania … Ben nigdy nie widział Hossa tak ożywionego. Felicity pociągnęła go za marynarkę
-Ben, my chyba tu jesteśmy zbędni – mruknęła – nigdy nie widziałam, żeby Adelajda tyle mówiła …
W stajni ekipa weterynaryjna nawet nie zauważyła niespodziewanych gości. Zajęci byli zwierzęciem i … rozmową.
Felicity i Ben wrócili do domu. Ben nie mógł dojść do siebie ze zdziwienia. Jak to możliwe?! Przecież Felicity idealnie dobrała partnerki dla jego chłopców … a oni … jakoś jak zwykle, po swojemu … co z tego wyniknie? – zastanowił się.
Podeszli do okna. Benowi oczy wyszły lekko na wierzch, kiedy zobaczył zwykle spokojnego Adama obiegającego drzewo i próbującego złapać Lilian. Co prawda spryciarz zbytnio się nie wysilił, bo w połowie okrążenia zmienił kierunek i ścigana panienka sama mu wpadła w objęcia, bez narzekania … ale jak na Adama to było niezwykłe! Ben nigdy nie widział, żeby jego pierworodny kiedykolwiek tak beztrosko się śmiał … bez sarkazmu! No tak, Adam miał trudne dzieciństwo. Musiał opiekować się braćmi, miał sporo obowiązków, ale … cóż, widocznie tego mu było trzeba – wyciągnął wnioski Ben. Roześmiana para pognała gdzieś … Ben wolał nie zastanawiać się gdzie popędzili … w polu widzenia pojawił się Hoss z Adelajdą. Wpatrzeni w siebie. W pewnym momencie jego nieśmiały syn pocałował Adelajdę w rękę. Ona pogłaskała go czule po policzku … oczy Bena podobne były do oczy żaby siedzącej w stawie i obserwującej poczynania drapieżników i wystawiającej jedynie gałki oczne … na słupkach.
Dobił go widok Joe prowadzącego Celię za rękę. Wpatrzeni w siebie nie zwracali uwagi na okna domu. Ben usłyszał jęk Felicity
-Ale się narobiło … co teraz będzie?
-Zobaczymy. Ja bym zostawił sprawy ich własnemu biegowi. Co będzie, to będzie … - dorzucił z rezygnacją.
Późnym wieczorem kuzynki wymieniały uwagi na temat pobytu, Dzikiego Zachodu, mieszkańców Ponderosy
-Chciałabym zostać tu dłużej – szepnęła Lilian – Adam jest taki mądry i tak ciekawie opowiada o tutejszych obyczajach i historii
-Akurat! Na pewno historia regionu to jest to, co cię najbardziej tu fascynuje – zaśmiała się Celia – raczej Adam wpadł ci w oko – mrugnęła znacząco
-Celia! A co ty tyle czasu robiłaś z Joe? Liczyliście kwiatki czy rabatki? – nieco złośliwie zapytała Adelajda
-My? No … rozmawialiśmy. On jest taki … uroczy, miły, sympatyczny –zachwycała się Celia – mogłabym godzinami z nim rozmawiać. a te jego włosy i uśmiech i chłopięcy wdzięk
-Ja z Hossem też się nie nudziłam – przyznała Adelajda
-Ciocia Felicity mówiła, że Hoss jest najbrzydszy z braci – podstępnie stwierdziła Celia
-Hoss?! Brzydki? Skąd … ma uroczy uśmiech i takie błękitne oczy. Jak niebo. Jest nieśmiały i delikatny … chociaż wydaje się olbrzymem … kiedy siedzieliśmy przy tej klaczy to … urwała gdy spostrzegła, że Celia ją „podpuściła”
-Czyli każda z nas spotkała tego jedynego, wspaniałego faceta … warto było się tłuc taki kawał drogi - orzekła Celia
-O tak! Oni są zupełnie inni od bubków, którzy nękają nas w Bostonie – poprawnych, eleganckich, doskonale wychowanych i … nijakich, nudnych i denerwujących – poparła ją Adelajda
-Ja też tak uważam – uśmiechnęła się Lilian – takiego jak Adam nie ma w całym Bostonie – orzekła – ale co zrobić, żeby tu zostać jak najdłużej, żeby … chrząknęła znacząco
-Coś wymyślimy – obiecała Celia.
…
Po dwóch latach. Dom w Ponderosie.
Ben siedział przy biurku., Nerwowo bębnił palcami o jego blat. Było już dość późno, ale ranczer mógł jedynie pomarzyć o spokojnym śnie. Do domu przyjechali w odwiedziny jego trzej synowie. Z żonami i dziećmi. Bliźnięta Adama, córeczka Joe i synek Hossa były mniej więcej w tym samym wieku. Właśnie przechodziły ząbkowanie. Spełniło się też marzenie Bena o tym, żeby wnuczęta coś po nim odziedziczyły. Taaak! Cała czwórka dysponowała mocnym, donośnym głosem. Słychać je chyba na północnych pastwiskach – z niejaką dumą pomyślał Ben – pójście do stodoły niewiele da. Może hotel w Wirginia City? Tam chyba nie dotrą głosiki tych … no tak. Ząbkowanie bywa bolesne. Biedne maleństwa cierpią. Hoss pojechał po olejek goździkowy. Może to im ulży? … Usną i ja też będę mógł zmrużyć oczy – zreflektował się Ben – nie pamiętam … tata, czy któraś z ciotek, twierdząc „uważaj na marzenia, mogą się spełnić” mieli rację … chociaż … dobrze, że się spełniły. Niedługo ząbki im się wyrżną, przestaną wrzesz … krzyczeć i będą rozkosznie szczebiotać. Są wtedy takie rozkoszne – uśmiechnął się Ben – i cichutkie. Nastąpiła chwila ciszy. Benowi opadła głowa na biurko. Zasnął w tej pozycji. Niestety, niebawem został obudzony przez rozkrzyczany, ukochany kwartecik – tak! Marzenia się spełniają, a ja jestem szczęśliwy, choć niewyspany – powtarzał Ben – przecież zawsze marzyłem o synowych i wnukach. Sam chciałem. Wytrzymam. Przetrzymam – obiecał sobie Ben.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7585
Przeczytał: 11 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 23:41, 30 Maj 2021 Temat postu: |
|
|
Przypominam sobie to opowiadanie. Jest super. To jedno z moich ulubionych. Spiskujący Ben, gotowy jest zrobić wszystko, żeby tylko zostać dziadkiem. Jak widać kuzynki Felicity długo nie trzeba było namawiać, żeby pomogła "nieszczęsnemu" ojcu trzech dorosłych synów. Felicity nie tylko opracowała sprytny plan, ale też szybko wzięła się do jego realizacji. Szkoda tylko, że nie przewidziała, iż plan się nieco skomplikuje, a tzw. chemia zadziałała w inny sposób niż Felicity przewidywała. Najbardziej rozśmieszył mnie Adam biegający wokół drzewa, co ze zdziwieniem zresztą skonstatował jego ojciec. Zakończenie opowiadania przyniosło nam skutki "knucia" Felicity i Bena. Trochę rozkrzyczane, bo ząbkujące, ale niezwykle miłe skutki. Zwłaszcza te Adama. Ciekawe, czy to były dziewczynki, chłopcy, a może parka?
Mały Joe w ogóle nie oberwał. Byłaś dla nie więcej niż łaskawa. Mam nadzieję, że w następnych Twoich opowiadaniach Pasikonik porządnie oberwie.
A swoją drogą, jak to trzeba uważać na marzenia. Ben marzył i dostał w nadmiarze wrzeszczącego szczęścia. Ja czasem marzę, że trafię szóstkę w totka i jak na razie pozostaje to w sferze marzeń.
Bliźnięta Adama
Synek Hossa
Córeczka Joe
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Wto 22:00, 01 Cze 2021, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ewelina
Moderator
Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 23:52, 30 Maj 2021 Temat postu: |
|
|
Dziękuję za miły komentarz. Dzieci idealnie dobrane do treści opowiadania.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|