Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Walentynki w Ponderosie

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Polanka Eweliny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 10:39, 14 Lut 2018    Temat postu: Walentynki w Ponderosie

Walentynki w Ponderosie

Joe, bardzo z siebie zadowolony siedział przy stole. Nogi oparł wygodnie o jego blat. Dotknął kieszeni z radością wyczuwając tkwiący w niej pękaty portfel. Tak – pomyślał z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku –Tak! Ma się tę główkę do interesów. Nie tylko Adam jest tym najsprytniejszym w naszej rodzinie. A i trochę dobrych uczynków się spełniło. Bezinteresownie! To się też liczy! Adam siedzący w wygodnym niebieskim fotelu spod oka obserwował brata. Dlaczego Joe jest taki zadowolony? - zastanawiał się – zwykle usta mu się nie zamykają od narzekania, albo chce pożyczyć kilka dolarów … a dzisiaj stale dotyka kieszeni, jakby tam trzymał sporo gotówki?
Do salonu wpadł Ben. Wściekły. Zdjął kapelusz. Z włosów posypały się jakieś okruchy, na które z rozpaczą popatrywał Hoss.
-co się stało? Pa – zapytał Adam
-co się stało? – zaryczał Ben –twój ojciec został dzisiaj wyzwany od lubieżnych satyrów, sprośnych starców i obleśnych rozpustników
-co?!!! –
-a do tego trzy panie usiłowały mi wmówić, że ja … - sapnął Ben – JA uwodziłem je, wysyłając do nich kartki walentynkowe z miłosnymi tekstami!.
-ty?! Pa! – zgorszył się Adam
-oczywiście, że nie ja! – ryknął Ben – były podpisane inicjałami „B.C. – hentny wdowiec”, albo „B.C.- hwacki wdowiec”. Było tego więcej, ale na jednej z nich imię było zamazane kleksem i teraz Roy Coffee pewnie się ogania przed wdową Richardson.
Synowie parsknęli śmiechem. Zdecydowanie nie w porę. Benowi nie było do śmiechu na wspomnienie despektu, jaki go spotkał. Przy synu!
-to było straszne – jęknął Hoss- pani Cavendish zaczęła wyzywać pa od wyuzdanych starych lubieżników! Uderzyła go tacą na której leżał ostatni kawałek sernika. Z rodzynkami! – Hossowi nie mieściło się w głowie, jak można było zmarnować taki pyszny kawałek ciasta.
-dlaczego pani Cavendish tak się zdenerwowała – padło pytanie z niebieskiego fotela
-bo tę kartkę dostała jej córka Jenny – jęknął Hoss
-przecież Jenny jest w wieku Joe – zauważył Adam
-no właśnie, dlatego oberwało się tacie. Uznała, że jest … no! Ma za dużo lat – jęknął Hoss
-przecież to pani Cavendish powinna dostać tę kartkę – mruknął Joe.
-wiesz coś o tym? Braciszku? – łagodnie zapytał Adam
-ja? Nie … skąd mam wiedzieć? – bronił się Joe, w duchu przeklinając spostrzegawczość Adama.
Hoss wyciągnął z kieszeni mocno pogniecioną kartkę
-o, tym też pani Cavendish rzuciła w pa – oznajmił. Adam wziął pognieciony papier do ręki. Był to dość duży kartonik z wyrysowanym wielkim czerwonym sercem. Na drugiej stronie można było odczytać tekst:
Ty i ja
To serdószka dwa
Kohaj mnie tak jak ja cie
Jezdeś piękna jak rurzy kwiat
Zasłoniłaś mnie świat
Twoje okongłości
Godne som miłości
Co noc myślę o tobie
Bes ciebie czuję się jak w grobie
Tfuj Walentynkowy
Ohoczy wdowiec B.C..
-te błędy … mruknął zamyślony Adam … jakbym już gdzieś je widział … Joe poruszył się niespokojnie.
-błędy jak błędy. Każdy je może zrobić. Ważna jest treść, a nie ortografia – stwierdził
-ale to treść rozjuszyła panią Cavendish – orzekł Hoss – sam widziałem – o ortografii nic nie mówiła, wrzeszczała tylko, że taki stary cap jak pa powinien zająć się grzaniem d… no … siedzenia przy kominku, a nie uganiać się za spódniczkami … i młodymi dziewczętami …
-milcz! – ryknął Ben, w którym gotowało się na samo wspomnienie awantury – niech ja dopadnę autora tych … W tym momencie do domu w Ponderosie wpadł Roy Coffee. Przerażony, z paniką w oczach, zadyszany
-Ben, miasto zostało bez szeryfa …. Ukryj mnie … proszę …
-Roy, przyjacielu! Co się stało? – z troską zapytał Ben
-Ben! Dolores dostała kartkę walentynkową z wierszykiem podpisanym ”tfuj na wieki R.C.” Tam nawet nie wiadomo, czy to „R”, czy jakaś inna litera. Niewyraźnie napisane. Nabazgrane właściwie. Przyniosła mi do biura szarlotkę. Wierszyk jak wierszyk. Coś o podziwie dla jej wdzięków, górek i dołeczków i pełno błędów ortograficznych.
-to ładnie z jej strony – pochwalił Ben - Dobrze, że jeszcze nie wie o pani Richardson
Roy spojrzał z wyrzutem na przyjaciela – ja też tak myślałem. Zjadłem szarlotkę, pochwaliłem, że dobra, a ona wyciąga tę kartkę, pokazuje mi i mówi „Roy, nie wiedziałam, że z ciebie jeszcze taki ogier” . Ben z trudem pohamował się od wybuchu śmiechu – a co potem było? – zapytał
-potem to ona schowała kartkę i powiedziała, że jak skończę pić kawę, to porozmawiamy i ona sobie obejrzy mój … rewolwer … to nie jest śmieszne – zaprotestował na widok min Cartwrightów.
W czasie rozmowy usłyszeli turkot nadjeżdżającej bryczki. Powoziła pani Dolores. Ponętna wdowa. Roy wpadł w panikę – Ben, schowaj mnie! Może u Hop Singa w spiżarni, albo w piwnicy z winami – zaproponował
-ależ Roy! Jesteś szeryfem! Dorosłym facetem! Przecież nie możesz wiecznie uciekać przed Dolores, albo się przed nią chować – stwierdził Ben
-mogę! Zapewniam cię, że mogę! – stanowczo odparł Roy – chyba, że … - zawiesił złowieszczo głos – jako szeryf urzędowo stwierdzę, że na kartce było nie „R” a „B” i wtedy to będzie twój problem – zagroził dzielny stróż prawa.
-Hop Sing! Zaprowadź pana Roy’a do piwnicy i ukryj go tam – cicho zarządził Ben. Dolores po jakimś czasie odjechała zwiedziona zapewnieniami Cartwrightów, że szeryf zostawił u nich konia, wziął innego wierzchowca, wypoczętego i ruszył w stronę Meksyku aby ścigać bandytów.
Roy wyszedł z ukrycia. Odetchnął z ulgą.
-powariowały dzisiaj te baby – stwierdził. Na ulicy rwetes, panna Abigail, Amelia, Wirginia i jeszcze jakaś kłócą się o jakieś kartki walentynkowe … wasz Hank został spoliczkowany … a ja tu siedzę i ukrywam się, niczym jakiś złoczyńca – zmartwił się Roy.
-Hank Meyers? – zdziwił się Ben – za co? Przecież on poza Abigail świata nie widzi
-zaraz nam to sam wyjaśni – powiedział Adam, który dostrzegł przez okno nadjeżdżającego Hanka.
-Joe! – rozległ się krzyk Hanka – Joe! Gdzie jesteś?
--Hank, może potem …
-nie, dlaczego potem …. Teraz wyjaśnimy o co chodzi – poprosił Adam – Hank. Co się stało?
-Joe napisał mi kartkę walentynkową. Do Abigail – opowiadał wzburzony Hank – miało być serce i wierszyk
- i był – mruknął Joe
-przecież Joe robi okropne błędy ortograficzne, a ty to wysłałeś nauczycielce? – zdziwił się Adam
-w TYM wierszyku nie było błędów – uniósł się honorem Joe
-skąd ta pewność? – cicho zapytał Adam
-Joe go przepisał, jak sam określił „z pewnego źródła” –wyjaśniał Hank – i rzeczywiście Abigail nie o błędy się wściekła …
-z jakiego źródła? – dociekał Adam – Hank, czy pamiętasz ten wierszyk?
-mam go w sercu … wyryty wręcz – dumnie odparł Hank i wyrecytował:
„Jesteś dla mnie niebem
Słońcem i Księżycem
Kocham tylko Ciebie
Jesteś moim życiem
Czekam w każdą noc i dzień
Aż we śnie lub na jawie pojawisz się
Obejmie mnie choć Twój cień
A ja Ci powiem „Kocham Cię”
Twój Hank”
-Joe! – rozdarł się Adam – grzebałeś w MOICH rzeczach! Ty! Ty!
-Adam – łagodził Ben – skąd to przypuszczenie, że Joe przeszukiwał twoje papiery?
-skąd? To wiersz, który napisałem dwa tygodnie temu dla … jednej kobiety! Wysłałem go do NIEJ – grzmiał Adam – a nie do Abigail. Choć nie mam nic przeciwko Abi – zastrzegł.
-Joe! – zdenerwował się Hank – to nie ty to ułożyłeś ? Jak mogłeś! Nie dość, że sprzedałeś go jeszcze paru chłopakom i teraz kobiety kłócą się, to jeszcze ukradłeś go bratu – zgorszył się Meyers
-Joe sprzedał MÓJ wiersz? – zapytał Adam głosem elegancko wychowanej pumy – komu? Kto teraz czyta te słowa?
-Abigail, Amelia, Wirginia, Lilian i Betty i jeszcze jakieś panny. One wszystkie twierdzą, że takie piękne słowa, to tylko Adam Cartwright mógł napisać – uprzejmie i z niejaką satysfakcją wyjaśnił Hank – chyba się wybierają do ciebie po wyjaśnienia – dobił przyjaciela.
Adam rzucił się w stronę Joe
-Adam! Jesteśmy braćmi! – przypomniał mu rodzinny beniaminek
-przyrodnim! Tylko przyrodnim! – syknął przez zaciśnięte zęby Adam. Gonitwa przeniosła się na podwórko, potem Joe uciekał obok corralu. Z zadowoleniem stwierdził, ze uzyskał sporą przewagę nad starszym bratem, cóż, był młodszy, lżejszy i … bardzo przestraszony. Niestety, nie miał powodu do radości. Adam zwolnił, gdy zobaczył bardzo użyteczny przedmiot. – Przyda się na pasikonika. Zobaczymy, czy nie wyszedłem z wprawy?-pomyślał. Joe rwał przed siebie niczym rączy mustang. Wtem usłyszał znajomy świst i mocna pętla zacisnęła się wokół jego ramion. Został obalony na ziemię.
-Adam! Chciałem być tak jak ten grecki … no ten o którym nam opowiadałeś – ze skrzydełkami … Amor, albo Kupido. Tak się starałem! – zakwilił
-o! Tak! Bardzo się starałeś. A teraz ja się postaram – odparł starszy brat z trudem hamując narastającą ochotę do przeciągnięcia braciszka po glebie przez całą powrotną drogę do domu. -Pewnie pa byłoby przykro – pomyślał i pozwolił Joe iść na własnych, lekko uginających się nogach.
Dotarli do domu. W salonie zdjął z Joe pętlę. Rozpoczęło się przesłuchanie.
-Joe! Joe! Kiedy zmądrzejesz? – kolejny raz Ben zadał to retoryczne pytanie.
-ale pa … to był świetny interes. Wszyscy kupowali te kartki z wierszykami – tłumaczył się Joe.
-z wierszem Adama?
-nie, Adama tylko kilka razy przepisałem. Resztę sam ułożyłem – pochwalił się Joe, nie znajdując jednak aprobaty w oczach Bena.
-czyli, te kartki z sercami i wierszykami to wszystkie sprzedawałeś? – upewnił się Ben
-n … nie kilka wysłałem gratis … z własnej inicjatywy … żeby uszczęśliwić ludzi –niepewnie wykrztusił z siebie Joe
-komu? –
-pa … pani Cavendish, pani Richardson, pani Dolores, pastorowi …
-co! – ryknął Ben – pastorowi?!
-no tak, on jest wdowcem. Od kilku lat, to wysłałem mu kartkę z inicjałami M.G., ze niby od panny Meredith … Tej co grywa … Joe urwał widząc furię w oczach pa
-Joe! Jak ja się teraz w kościele pokażę? Mało tego … jak mnie wykończą twoje dowcipy i zejdę z tego świata, to nawet mnie nie pochowacie na cmentarzu … a już na pewno pastora na moim pogrzebie nie będzie! Nie wiem, trzeba będzie ufundować witraż … co ja mówię … witraż to za mało … dzwon raczej, żeby nam było wybaczone – jęczał zdruzgotany Ben – Joe! Miesiąc czyszczenia stajni i zakaz wyjazdów do Wirginia City – dodał.
Na drugi dzień Ben pojechał do miasta. Chciał załagodzić sprawę z pastorem. Cóż! To, że panie nie odpowiadały na jego ukłon, to jakoś mógł przeżyć. Przejdzie im, ale pastor…
Wszedł do kościoła. Obok fisharmonii, na której rozłożone były nuty stal pastor … wpatrzony w pannę Meredith, jej ręce spoczywały na klawiaturze. Kobieta nie grała. Zastygła wpatrzona w twarz pastora. Dla tych dwojga świat w tej chwili przestał istnieć. Na ich twarzach malował się zachwyt, zauroczenie, oszołomienie. Ben poczuł, że … jest tu zbędny, niepotrzebny i powinien wrócić do domu.
No tak, kto by pomyślał? Jednak jest jakaś korzyść z psot Perły Ponderosy … Meredith jest bardzo miła i nareszcie szczęście się do niej uśmiechnęło. Pastor też … jest dobrym człowiekiem. Właściwie są dla siebie stworzeni. To … wspaniała para. Jak to nigdy nie wiadomo … Są rzeczy na niebie i ziemi … – uśmiechnął się Ben.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Senszen
Moderator artystyczny



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 4082
Przeczytał: 31 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 21:55, 14 Lut 2018    Temat postu:

Opowiadanie wspaniałe, pełne humoru... i z lekką nutką romantyczności Wesoly W sam raz na walentynki Wesoly Czytało się je jednym tchem Wesoly
Choć skomentuję obszerniej nieco później Wesoly


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Senszen dnia Nie 21:10, 08 Wrz 2019, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ADA
Administrator



Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 6360
Przeczytał: 21 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 12:07, 15 Lut 2018    Temat postu:

Cytat:
Joe, bardzo z siebie zadowolony siedział przy stole. Nogi oparł wygodnie o jego blat. Dotknął kieszeni z radością wyczuwając tkwiący w niej pękaty portfel. Tak – pomyślał z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku –Tak! Ma się tę główkę do interesów.

Wyobrażam sobie niesamowicie zadowoloną minę Małego Joe. Wesoly Skoro on myśli, że ma głowę do interesów, to zaczynam się niepokoić. Nic dobre z tego nie wyniknie.
Cytat:
Adam siedzący w wygodnym niebieskim fotelu spod oka obserwował brata. Dlaczego Joe jest taki zadowolony? - zastanawiał się – zwykle usta mu się nie zamykają od narzekania, albo chce pożyczyć kilka dolarów … a dzisiaj stale dotyka kieszeni, jakby tam trzymał sporo gotówki?

Adam, jak zwykle czujny. Nic nie ujdzie jego uwadze. Doskonale zna swojego brata i potrafi go rozszyfrować. Cóż teraz pozostaje mu tylko zaczekać i naocznie przekonać się, co takiego Perła Ponderosy zmalowała.
Cytat:
Do salonu wpadł Ben. (…)
-co się stało? Pa – zapytał Adam
-co się stało? – zaryczał Ben –twój ojciec został dzisiaj wyzwany od lubieżnych satyrów, sprośnych starców i obleśnych rozpustników.

No i zaczęło się Ben jako lubieżny satyr o sprośnym starcu tudzież obleśnym rozpustniku nie wspominając… nie ma co mówić ciężka artyleria. Musiał nieźle narozrabiać. Takie „komplementy’ nie biorą się z niczego.

Cytat:
(…) trzy panie usiłowały mi wmówić, że ja … - sapnął Ben – JA uwodziłem je, wysyłając do nich kartki walentynkowe z miłosnymi tekstami!.
-ty?! Pa! – zgorszył się Adam
-oczywiście, że nie ja! – ryknął Ben – były podpisane inicjałami „B.C. – hentny wdowiec”, albo „B.C.- hwacki wdowiec”.

Sprawa pomału zaczęła się wyjaśniać. Nie dziwię się zgorszeniu Adama, to wszystko efekt szoku, jakiego doznał. Kto jak kto, ale Adaś najlepiej zna swojego ojca i wie, że jego dostojny i przez wszystkich szanowany pa nie mógł pozwolić sobie na takie szaleństwo. Każdy, ale nie Ben.
Cytat:
-to było straszne – jęknął Hoss- pani Cavendish zaczęła wyzywać pa od wyuzdanych starych lubieżników! Uderzyła go tacą na której leżał ostatni kawałek sernika. Z rodzynkami!

Ja też uważam, że to musiało okropnie wyglądać. Szczególnie szkoda mi sernika i to z rodzynkami. To moje ulubione ciasta. Pani Cavendish zdecydowanie powinna oszczędzić ciasto, zwłaszcza, że to był ostatni kawałek.
Cytat:
-te błędy … mruknął zamyślony Adam … jakbym już gdzieś je widział … Joe poruszył się niespokojnie.
-błędy jak błędy.

Adaś na tropie niczym rasowy detektyw Mruga Joe wie czego się spodziewać. Z najstarszym bratem nie ma szans.Wesoly
W Ponderosie zaczynają pojawiać się „poszkodowani”: szeryf Coffee, pani Dolores, a nawet Hank Meyers. A do tego okazuje się, że Pasikonik przywłaszczył sobie wiersze Adam – szczyt szczytów! Toż to prawdziwe złodziejstwo. Szkoda, że Adaś nie przeciągnął swojego uroczego braciszka przez całe podwórze… szkoda, no ale może okazja się jeszcze nadarzy. A swoją drogą to faktycznie Joe ma łeb do interesów. Połowa Virginia City skorzystała z twórczości pseudo poety wliczając w to pastora, a to już nie przelewki. Ben jest nie tylko wściekły, ale przerażony. Nikt przecież nie chciałby leżeć pod płotem. Mruga W takiej sytuacji nie pozostaje nic innego, jak błagać pastora o wybaczenie.
Cytat:
Obok fisharmonii, na której rozłożone były nuty stal pastor … wpatrzony w pannę Meredith, jej ręce spoczywały na klawiaturze.(…) Właściwie są dla siebie stworzeni. To … wspaniała para.

Proszę, proszę…”twórczość” Joe jednak na coś się przydała. Jeśli dzięki temu choć jedna para odnalazła się to resztę można Pasikonikowi wybaczyć.
Ewelino, z prawdziwą przyjemnością przeczytałam Twoje opowiadanie. Lekkie, skrzące się dowcipem i jak zwykle z pięknym zakończeniem, idealnym na Walentynki. Brawo!!! I proszę o jeszcze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Polanka Eweliny Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin