|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Moderator
Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pią 17:23, 06 Gru 2019 Temat postu: Przygoda w San Francisco |
|
|
Przygoda w San Francisco
Główną ulicą San Francisco raźno kroczyło dwóch kowbojów. Jeden drobny, szczupły obdarzony pięknym uwodzicielskim uśmiechem i bujną czupryną, drugi potężny, niedźwiedziowaty, miał sympatyczny wyraz twarzy i dobroduszny uśmiech.
-Piękne miasto! Joe.
-Piękne, ale co ja z tego będę miał? – poskarżył się Joe.
-Jak to co? Tyle tu do obejrzenia – zdziwił się Hoss – ulice, budynki, sklepy … ze słodyczami…
-Ale ja chciałbym się zabawić, poszaleć! W Ponderosie i Wirginia City jest tak nudno – narzekał Joe
-Joe! Wiesz, że Pa zabronił robienia głupstw, gry w karty i innych rzeczy. Zawsze nas wpakujesz w jakieś kłopoty
-Zaraz kłopoty. Trochę krzyku …o drobiazgi. Przecież nic takiego się nie stało – bronił się Joe.
-Joe, powiedziałem, żadnych kart ani chodzenia w takie miejsca … no wiesz … Pa zabronił!
-Dobrze, dobrze, ty marudo. Wracamy do hotelu.
-Już? Mieliśmy jeszcze pozwiedzać miasto.
-A co tu zwiedzać, kiedy do najciekawszych miejsc nie można wchodzić – żalił się Joe – dobrze, że pozałatwialiśmy wszystkie sprawy. Pa nie będzie nam kłuł w oczy Adamem, że on wszystko może załatwić a my tylko pakujemy się w kłopoty i tracimy pieniądze.
-Joe, bądź sprawiedliwy, Pa wytyka nam pakowanie się w tarapaty, ale nie tracenie pieniędzy. Zadowolony nie jest, ale nie wymawia!
-nie wymawia, ale patrzy z wyrzutem – Joe trzymał się swojej teorii – jakby miał nam za złe, że Adamowi udają się biznesy, a nam nie!
-Przesadzasz. Adam taki jest, że pieniądze go się trzymają. Nas się trzymają jakby mniej. I tak już jest - filozofował Hoss, co mu się bardzo rzadko zdarzało.
-Jeszcze zobaczymy, kto tu ma najlepszą głowę do interesów - zagroził Joe i pogrążył się w rozmyślaniach. Milcząc doszli do hotelu. Hoss stwierdził z zadowoleniem, że pora obiadowa jest już tuż, tuż. Joe machinalnie wziął plik gazet z zamiarem poczytania ich w pokoju. Położyli się na łóżkach. Hoss zastanawiał się, co dzisiaj podadzą do jedzenia. Joe czytał gazetę.
-Ha! – krzyknął
-Co „ha”? – zapytał Hoss wyrwany z błogich rozmyślań o pysznym zapewne obiedzie.
-Mam!
-Co masz?
-Mam! Propozycję zarobku. Poszukują dwóch walecznych mężczyzn, odważnych, potrafiących się bić. Jako ochroniarzy. To wymarzone zajęcie dla nas! – cierpliwie wyjaśniał Joe zdziwionemu Hossowi.
-Jak to my? Ja nic o tym nie wiem?- nadal dziwił się Hoss
-Lubisz się bić?
-Lubię, bardzo lubię - przyznał Hoss
-Jesteś odważny?
-Jestem - Hoss się nie sprzeciwiał
-Ja również – jestem odważny i lubię się bić. Jest nas dwóch, więc na pewno to idealne zajęcie dla nas. Tutaj piszą, że to praca na tydzień. A wiesz ile płacą? - zapytał Joe
-Skąd mam wiedzieć? Przecież mieliśmy wracać pojutrze – dodał
-Wyśle się telegram do Pa, że sprawy się przeciągnęły. Wiesz, że za tydzień pracy płacą 4000 dolarów!
-Ładny grosz. Na jednego wypada 2000$ – stwierdził Hoss
-4000$ na jednego! Razem 8000$! Tyle to nawet Adam nie wyciągnie. Przez tydzień!? Ale Pa się zdziwi. Zamuruje go! A jak Adam będzie nam zazdrościł! Idziemy! – Joe energicznie pomachał gazetą.
-Hoss! Fortuna się do nas uśmiecha! Nie dajmy jej czekać!
-Jaka Fortuna? Gdzie? Nie znam tej pani - zarzekał się Hoss. Joe machnął ręką i pociągnął brata za sobą. Adres znał. Był podany w ogłoszeniu. To niedaleko. Inny hotel. Też niezły – zauważył z zadowoleniem Joe. Weszli. Recepcjonista skierował ich do apartamentów pewnego dostojnika, jak to określił.
-Słyszysz Hoss? Dostojnika – podkreślił Joe – ale miałem nosa!
Weszli na górę. Przed gabinetem kłębił się tłum chętnych dżentelmenów. Wyszedł sekretarz księcia (jak sam się przedstawił) i od razu znacznej części obecnych tam panów podziękował. Stwierdził, że nie spełniają kryteriów wymaganych przez Jego Wysokość. Niezadowolenie odrzuconych ucichło, kiedy wręczył im rekompensatę za stracony czas i fatygę. Rekompensata była wysoka.
-5 dolarów? – zdziwił się Hoss – przecież MY płacimy 30 dolarów za miesiąc pracy. I to ciężkiej pracy, do tego nocleg i wyżywienie - dodał.
-To wychodzi okolo 1 dolara dziennie, plus wikt i spanie - podsumował Joe - a ci tutaj płacą za samą fatygę 5 dolarów! Ale miałem nosa! Ma się tę główkę nie od parady!.
W poczekalni, przed gabinetem zostało tylko kilku mężczyzn. Wśród nich Joe i Hoss. Sekretarz, po uporaniu się z odrzuconymi na samym wstępie kandydatami, uważnie oglądał pozostałych.
-Panowie razem? – zapytał, wskazując na Hossa i Joe
-Tak. Razem. My jesteśmy braćmi.
-To się świetnie składa. Proszę za mną - wprowadził ich do gabinetu. Pokój wydał się chłopakom salonem. Obrazy, antyki, wazy, rzeźby. W głowie się kręcilo od tych wspaniałości. Takiego przepychu nigdy nie widzieli. W gabinecie, do którego wyszli za biurkiem siedział jeszcze jeden człowiek. Jak się okazało doradca Jego Wysokości, za nim stał potężny, łysy mężczyzna i drobny, pulchny człowieczek.
-Wydaje mi się, ze ci panowie spełniają kryteria wymagane przez Jego Wysokość – oznajmił sekretarz – jeden jest potężny, silny, zapewni więc bezpieczeństwo Ich Wysokościom, a drugi ma miłą aparycję.
-Panowie są zapoznani z warunkami? – zapytał doradca Jego Wysokości
-Mniej więcej, ... nie bardzo - poprawił się Joe
-Więc, po pierwsze, praca będzie polegała na chronieniu rodziny Jego Wysokości…
-OK, nadajemy się do tego – zapewnił Joe
-Po drugie, musicie panowie poddać się drobnym „przeróbkom", żeby tę pracę móc wykonywać. Dodam, że jesteśmy skłonni podwyższyć wynagrodzenie, a nawet przedłużyć czas zatrudnienia – zachęcał ich doradca
-Jakie to przeróbki? – niedbale zapytał Joe, który w myśli już przeliczał stosy banknotów i delektował się miną najstarszego brata, gdy zastanie go przy tym lubym zajęciu
-Jak pan sam widzi, szef naszej ochrony ma ogoloną głowę. Od panów również tego będziemy wymagać.
-W porządku, mnie na fryzurze tak bardzo nie zależy - zgodził się Hoss
-Ogolić głowę! Moje włosy! – Joe trochę zrzedła mina
-Jesteśmy skłonni podwyższyć wynagrodzenie do 5000$ - zaznaczył doradca. Dla Jego Wysokości pieniądze nie mają znaczenia. Liczy się dobra praca.
-OK. Włosy odrosną. Zgadzam się – Pasikonik w myślach dodał te kwoty i wyszło mu 10 000 $. Ale się Pa ucieszy. I jak ich będzie podziwiał, choć włosów szkoda - a wyżywienie i nocleg? Czy będą odciągane od wynagrodzenia? - Joe sam siebie podziwiał za zmysł do interesów. Ma się tę głowę biznesmena.
-Ależ skąd! Wynagrodzenie jest liczone osobno. Wyżywienie, ubranie i nocleg my dajemy. Poza pensją. Joe spojrzał na Hossa. Ujrzał zachwyt w oczach brata. Tak, to jest zajęcie dla nich. Oni się urodzili po to, żeby tyle zarabiać.
-Kiedy mamy zacząć? - zapytał Joe
-Jak najszybciej. Tylko czeka panów jeszcze jedna drobna „przeróbka” . Widzicie, zgodnie z naszą tradycją żon Jego Wysokości pilnować mogą tylko specjalnego typu mężczyźni. Dr Living wyjaśni wam, na czym to polega. Uważam więc umowę za zawartą - doradca szeroko się uśmiechnął. Hoss również. Joe pochylił się i zapytał doktora Livinga
-O co chodzi temu panu? - doktor wspiął się na palce i wyjaśnił czego nie powinni posiadać strażnicy haremu Jego Wysokości. Oczy Joe zaokrągliły się ze zgrozy.
-Hoss! Oni chcą nas pozbawić klejnotów! – wrzasnął przerażony.
-Jakich klejnotów? Joe, zwariowałeś? Przecież my nie nosimy biżuterii! – zdziwił się Hoss.
-Jakich klejnotów?! Brylanty Ponderosy chcą nam zabrać! - Joe szeptem wytłumaczył Hossowi, czego chce go pozbawić ten mały doktor.
-Co!!! Oni chcą mi wyciąć moje … - i tu Hoss urwał wątek, gdyż Pa wychował go na grzecznego faceta, który nie używa brzydkich słów, ale zarazem i faceta zaradnego, który nie daje sobie zrobić krzywdy. Pierwszy oberwał mały doktor, potem sekretarz, następnie łysy facet. Przy tej okazji, pod rzucanymi przez Hossa w różnych kierunkach oprawcami, (dybiącymi na to, co uważał za bardzo cenne dla siebie i Joe) łamały się stylowe mebelki i gabinet sporo stracił na urodzie. Do gabinetu i poczekalni wpadła reszta pracowników księcia, obsługa hotelowa zwabiona odgłosami awantury oraz pozostali chętni do objęcia tej posady. Joe i niesamowicie rozwścieczony Hoss, wsparci przez resztę ochotników rozgonili to towarzystwo, przy okazji demolując to, co zostało całe z pierwszego starcia. Konkurenci zapewne nie byliby tak chętni do pomocy, lecz Joe w porę im wyjawił, czego sobie tajemniczy ogłoszeniodawcy życzą. Było to rozsądne posunięcie, bo pozwoliło kowbojom na ucieczkę z miejsca bójki. Pozostali anonimowi, bo nawet nie zdążyli się przedstawić. Z drugiej, nie wszyscy zdążyli w porę zbiec i sprawa stała się głośna.
Za szkody w hotelu zapłacił Jego Wysokość, ale historyjka o dwóch kowbojach, którzy nie chcieli za żadne pieniądze zostać eunuchami szybko się rozniosła. Pisano artykuły, opowiadania, ułożono piosenkę i skecze kabaretowe, a jeden komediopisarz, choć mało znany, stworzył nawet sztukę na ten temat. Wróżono jej duże powodzenie w miasteczkach Oregonu i Nevady.
Bracia wrócili do hotelu.
-Nic nie mów! – zastrzegł Joe – i w Ponderosie też - ani słowa na ten temat! – dodał - bo Pa będzie zły, a Adam… Adam nam nie da żyć- jęknął.
-OK, a jak i tak Pa się dowie? - zastanowił się Hoss
-Od kogo? Chyba, że ty się wygadasz. Trzymaj dziób na kłódkę. Wracamy.
-A obiad? - jęknął tym razem Hoss
-Zjemy później, po drodze. Tak będzie rozsądniej i bezpieczniej.
-Ale ja teraz jestem głodny!
* * *
Ponderosa.
-Pa, dlaczego oni wcześniej wrócili? - Zastanawiał się Adam – pewnie znów narozrabiali
-Adam, zawsze braci podejrzewasz o najgorsze. Dorastają, nabierają rozsądku, poważnieją.
- Pa, to Joe i Hoss – przypomniał mu Adam
-No to co? I oni muszą kiedyś stać się mężczyznami, poważnymi mężczyznami, odpowiedzialnymi.
-Tak, Pa, kiedyś. Ale nie dzisiaj. Nie dzisiaj, pa.
-Nie bądź takim pesymistą..
* * *
Słoneczny, piękny poranek. Ben czyta gazetę i zaśmiewa się do łez. Niesamowite, nie wytrzymam! Kto by pomyślał!
-Pa, co cię tak rozbawiło? - zapytał Adam
-W San Francisco jakiś turecki książę szukał eunuchów do pilnowania haremu.
-Co to jest eunuch? – zapytał Hoss
- Taki facet bez tych ... no, wiesz, bez czego… raczej wałach niż ogier – mniej więcej. A raczej więcej niż mniej - wyjaśnił Adam. Hoss pochylił głowę nad talerzem. Joe uparcie obserwował drzewo za oknem. I tutaj dotarły wieści o tym naborze. Żeby tylko Pa nie skojarzył.
-I co dalej, pa? – zapytał Adam, który jednocześnie zaobserwował nietypowe zachowanie swoich braciszków.
-I przyszło dwóch kowbojów chętnych do tej pracy. Kiedy się dowiedzieli, czego chcą ich pozbawić zdemolowali pół hotelu i uciekli…
-Taaak, dwóch kowbojów ... – z zastanowieniem ciągnął Adam. Joe popatrzył ponuro na niego. Ten… to wszystko zauważy. I jak kojarzy różne fakty. Zdrajca, nie brat.
-Pa, a co słychać u McDonaldów? - Joe usiłował zmienić temat rozmowy .
-U McDonaldow? Wszystko dobrze - słuchajcie, w artykule jest napisane, że pobili ludzi tego księcia i obsługę – nieźli musieli być, nie? – jeden był szczupły i drobny a drugi potężny jak niedźwiedź i silny jak byk … - Ben urwał i z zastanowieniem popatrzył na synów, z których jeden z natężeniem wpatrywał się w pusty już talerz a drugi w drzewo za oknem jakby usiłował je zmusić do szybszego rośnięcia. Mały i wielki, mały i wielki, cholera… Ben zdusił przekleństwo i ryknął
-Mały i wielki?! Czy nic wam to nie mówi? - synowie podskoczyli nerwowo.
-Mówi, Pa, mały i wielki – potwierdził Joe
-Krótko! Czy to wy tam byliście – cicho zapytał Ben, co było jeszcze groźniejsze niż, gdy krzyczał na nich.
-Nie tylko my, Pa, tam było więcej …
-Idiotów – uczynnie podpowiedział Adam
-Czy wiesz, że oni mogli was okaleczyć! Nieodwracalnie?! – wykrzyczał Ben - zawsze się pakujecie w jakieś kłopoty
-I zawsze z nich wychodzimy – zuchwale odparł Joe - przecież nic nam się nie stało, pa
- Miesiąc czyszczenia stajni – warknął Ben – dla obu brylantów Ponderosy - dodał.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7592
Przeczytał: 12 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pią 18:52, 06 Gru 2019 Temat postu: |
|
|
Cytat: | -Ale ja chciałbym się zabawić, poszaleć! W Ponderosie i Wirginia City jest tak nudno – narzekał Joe
-Joe! Wiesz, że Pa zabronił robienia głupstw, gry w karty i innych rzeczy. Zawsze nas wpakujesz w jakieś kłopoty |
Joe nie byłby sobą, gdyby nie zechciał zaszaleć. Zresztą trudno nie wykorzystać takiej okazji. Nie ma Pa, nie ma Adama. Ewentualne drobne potknięcie chłopców, bo przecież nie jakieś szaleństwa na pewno nie ujrzą światła dziennego… przynajmniej tego w Ponderosie.
Cytat: | -Joe, powiedziałem, żadnych kart ani chodzenia w takie miejsca … no wiesz … Pa zabronił! -Dobrze, dobrze, ty marudo. Wracamy do hotelu. |
Hoss, jako głos rozsądku? A do tego Joe zgadza się z bratem? Niebywałe!!!
Cytat: | -Przesadzasz. Adam taki jest, że pieniądze go się trzymają. Nas się trzymają jakby mniej. I tak już jest - filozofował Hoss, co mu się bardzo rzadko zdarzało. |
Zgadzam się z Hossem. Adam ma w sobie taki magnesik, który przyciąga kasiorkę, a poza tym Adam, co by nie mówić we wszystkim jest lepszy od braci. Joe może mówić sobie, co mu się żywnie podoba, a i tak nie dorówna Adasiowi, który niczym soczewka skupia w sobie wszelkie zalety umysłu i przymioty ciała.
Cytat: | -Mam! Propozycję zarobku. Poszukują dwóch walecznych mężczyzn, odważnych, potrafiących się bić. Jako ochroniarzy. To wymarzone zajęcie dla nas! – cierpliwie wyjaśniał Joe zdziwionemu Hossowi. |
Ocho, zaczyna się skoro jednak Joe twierdzi, że to dla nich zajęcie, wymarzone zajęcie to zobaczmy, co z tego wyjdzie.
Cytat: | Wiesz, że za tydzień pracy płacą 4000 dolarów!
-Ładny grosz. Na jednego wypada 2000$ – stwierdził Hoss
-4000$ na jednego! Razem 8000$! Tyle to nawet Adam nie wyciągnie. Przez tydzień!? Ale Pa się zdziwi. Zamuruje go! A jak Adam będzie nam zazdrościł! Idziemy! – Joe energicznie pomachał gazetą. |
Spora sumka. Warta zachodu. No i Adam będzie im zazdrościł. Niech próbują.
Cytat: | -Panowie są zapoznani z warunkami? – zapytał doradca Jego Wysokości
-Mniej więcej, ... nie bardzo - poprawił się Joe
-Więc, po pierwsze, praca będzie polegała na chronieniu rodziny Jego Wysokości…
-OK, nadajemy się do tego – zapewnił Joe
-Po drugie, musicie panowie poddać się drobnym „przeróbkom", żeby tę pracę móc wykonywać. |
To zabrzmiało intrygująco. Przeróbki? Ciekawe czego miałyby dotyczyć?
Cytat: | -Jak pan sam widzi, szef naszej ochrony ma ogoloną głowę. Od panów również tego będziemy wymagać.
-W porządku, mnie na fryzurze tak bardzo nie zależy - zgodził się Hoss
-Ogolić głowę! Moje włosy! – Joe trochę zrzedła mina
-Jesteśmy skłonni podwyższyć wynagrodzenie do 5000$ - zaznaczył doradca. Dla Jego Wysokości pieniądze nie mają znaczenia. Liczy się dobra praca.
-OK. Włosy odrosną. Zgadzam się – Pasikonik w myślach dodał te kwoty i wyszło mu 10 000 $. |
Warunek do przełknięcia, choć Joe będzie trudno pogodzić się z loczkami żyjącymi własnym życiem. Co innego Hoss. On nie ma za bardzo z czym się rozstawać.
Cytat: | -Kiedy mamy zacząć? - zapytał Joe
-Jak najszybciej. Tylko czeka panów jeszcze jedna drobna „przeróbka”. Widzicie, zgodnie z naszą tradycją żon Jego Wysokości pilnować mogą tylko specjalnego typu mężczyźni. Dr Living wyjaśni wam, na czym to polega. Uważam więc umowę za zawartą - doradca szeroko się uśmiechnął. Hoss również. Joe pochylił się i zapytał doktora Livinga
-O co chodzi temu panu? - doktor wspiął się na palce i wyjaśnił czego nie powinni posiadać strażnicy haremu Jego Wysokości. Oczy Joe zaokrągliły się ze zgrozy.
-Hoss! Oni chcą nas pozbawić klejnotów! – wrzasnął przerażony. |
ale sobie pracę znaleźli!
Cytat: | -Co!!! Oni chcą mi wyciąć moje … - i tu Hoss urwał wątek, gdyż Pa wychował go na grzecznego faceta, który nie używa brzydkich słów, ale zarazem i faceta zaradnego, który nie daje sobie zrobić krzywdy. Pierwszy oberwał mały doktor, potem sekretarz, następnie łysy facet. Przy tej okazji, pod rzucanymi przez Hossa w różnych kierunkach oprawcami, (dybiącymi na to, co uważał za bardzo cenne dla siebie i Joe) łamały się stylowe mebelki i gabinet sporo stracił na urodzie. |
Mężczyźni są niezwykle czuli na punkcie swoich precjozów nic więc dziwnego, że Hoss tak właśnie zareagował. Przecież nie mógł pozwolić na uszkodzenie takich skarbów.
Cytat: | Za szkody w hotelu zapłacił Jego Wysokość, ale historyjka o dwóch kowbojach, którzy nie chcieli za żadne pieniądze zostać eunuchami szybko się rozniosła. Pisano artykuły, opowiadania, ułożono piosenkę i skecze kabaretowe, a jeden komediopisarz, choć mało znany, stworzył nawet sztukę na ten temat. Wróżono jej duże powodzenie w miasteczkach Oregonu i Nevady.
Bracia wrócili do hotelu.
-Nic nie mów! – zastrzegł Joe – i w Ponderosie też - ani słowa na ten temat! – dodał - bo Pa będzie zły, a Adam… Adam nam nie da żyć- jęknął. |
To była całkiem niezła rozróba i do tego obrosła legendą. Jeśli Joe ma nadzieję, że ta historia nie dotrze do Nevady to jest w błędzie.
Cytat: |
-Pa, dlaczego oni wcześniej wrócili? - Zastanawiał się Adam – pewnie znów narozrabiali
-Adam, zawsze braci podejrzewasz o najgorsze. Dorastają, nabierają rozsądku, poważnieją.
- Pa, to Joe i Hoss – przypomniał mu Adam
-No to co? I oni muszą kiedyś stać się mężczyznami, poważnymi mężczyznami, odpowiedzialnymi. |
Akurat. Staną się. Pobożne życzenie Bena. A Adam, cóż… ma nosa.
Cytat: | słuchajcie, w artykule jest napisane, że pobili ludzi tego księcia i obsługę – nieźli musieli być, nie? – jeden był szczupły i drobny a drugi potężny jak niedźwiedź i silny jak byk … - Ben urwał i z zastanowieniem popatrzył na synów, z których jeden z natężeniem wpatrywał się w pusty już talerz a drugi w drzewo za oknem jakby usiłował je zmusić do szybszego rośnięcia. Mały i wielki, mały i wielki, cholera… Ben zdusił przekleństwo i ryknął
-Mały i wielki?! Czy nic wam to nie mówi? - synowie podskoczyli nerwowo.
-Mówi, Pa, mały i wielki – potwierdził Joe
-Krótko! Czy to wy tam byliście – cicho zapytał Ben, co było jeszcze groźniejsze niż, gdy krzyczał na nich.
-Nie tylko my, Pa, tam było więcej …
-Idiotów – uczynnie podpowiedział Adam |
I wszystko jasne! Celna uwaga Adama. Braciom nie udało się zachować anonimowości. I dobrze. Za chciwość i głupotę trzeba płacić. Ben ma prawo być wściekły. Nie tego przecież oczekiwał od synów. Wychodzi na to, że tylko na Adamie może polegać.
Świetne i zabawne opowiadanie. Idealna rozrywka na zimny, ciemny wieczór. Brawo!!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ewelina
Moderator
Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Sob 12:30, 07 Gru 2019 Temat postu: |
|
|
Dziękuję za miły komentarz. Mam zamiar wstawić ciąg dalszy ... ale nie wiem jeszcze kiedy?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aga
Dołączył: 08 Maj 2017
Posty: 165
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Śro 19:40, 11 Lis 2020 Temat postu: Re: Przygoda w San Francisco |
|
|
Cytat: | -Ale ja chciałbym się zabawić, poszaleć! W Ponderosie i Wirginia City jest tak nudno – narzekał Joe
-Joe! Wiesz, że Pa zabronił robienia głupstw, gry w karty i innych rzeczy. Zawsze nas wpakujesz w jakieś kłopoty |
Posłuszny Hoss i szukający kłopotów Joe... tradycyjnie
Cytat: | Wiesz, że za tydzień pracy płacą 4000 dolarów!
-Ładny grosz. Na jednego wypada 2000$ – stwierdził Hoss
-4000$ na jednego! Razem 8000$! Tyle to nawet Adam nie wyciągnie. |
Od razu wydało mi się to podejrzane.
Cytat: |
-Jak pan sam widzi, szef naszej ochrony ma ogoloną głowę. Od panów również tego będziemy wymagać.
(...)-OK. Włosy odrosną. Zgadzam się – Pasikonik w myślach dodał te kwoty |
Byłam przekonana, że Mały Joe zrezygnuje....a jednak nie....
Cytat: |
-Hoss! Oni chcą nas pozbawić klejnotów! – wrzasnął przerażony.
-Jakich klejnotów? Joe, zwariowałeś? Przecież my nie nosimy biżuterii! – zdziwił się Hoss.
-Jakich klejnotów?! Brylanty Ponderosy chcą nam zabrać! - Joe szeptem wytłumaczył Hossowi, czego chce go pozbawić ten mały doktor. |
Tu leżałam.... nie wiem czy bardziej rozbawiła mnie drastyczna przeróbka czy nazwanie tychże klejnotami Ponderosy.
Cytat: | -I co dalej, pa? – zapytał Adam, który jednocześnie zaobserwował nietypowe zachowanie swoich braciszków.
-I przyszło dwóch kowbojów chętnych do tej pracy. Kiedy się dowiedzieli, czego chcą ich pozbawić zdemolowali pół hotelu i uciekli… |
Dopóki Ben nie wiedział o kogo chodzi był rozbwaiony, Adam tradycyjnie użył szarych komórek i dodał dwa do dwóch.
Cytat: |
-Mały i wielki?! Czy nic wam to nie mówi? - synowie podskoczyli nerwowo.
-Mówi, Pa, mały i wielki – potwierdził Joe
-Krótko! Czy to wy tam byliście – cicho zapytał Ben, co było jeszcze groźniejsze niż, gdy krzyczał na nich.
-Nie tylko my, Pa, tam było więcej … |
Bena nie interesowało kto tam jeszcze był...... ale zawsze to szansa na odwrócenie uwagi.
Cytat: |
- Miesiąc czyszczenia stajni – warknął Ben – dla obu brylantów Ponderosy - dodał. |
Oj tam, oj tam.....Bena mocno się zatrwożył utrata ciągłości rodu... cały miesiąc....bidule.
Ewelina rozbroiłaś mnie. Potrafisz tak lekko wplatasz humor i rumor tu uciekają klejnoty Ponderosy tam antyki rozpryskują się w drobny mak, tam prawie ród ginie tu wióry lecą .....potrafisz cudownie opisać trzesięnie ziemi miodzio!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Śro 19:42, 11 Lis 2020, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ewelina
Moderator
Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Śro 22:12, 11 Lis 2020 Temat postu: |
|
|
Cieszę się, że opowiadanie podobało się. Dziękuję za życzliwy komentarz. Staram się jeszcze coś napisać, ale ... jakoś mi schodzi
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|