|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7585
Przeczytał: 11 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw 17:47, 11 Lis 2021 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Dzisiaj jakoś lekko mi się pisało |
Cieszę się, że Twoja wena wzięła się do pracy.
Cytat: | Hoss stał obok stołu i oglądał swoją rękę. Zranioną, zakrwawioną i obolałą. Co mnie podkusiło do kupna tego potwora? – westchnął i spojrzał na klatkę, w której czaił się ów potwór – duża papuga, inteligentna, rozmowna, jak zapewniał sprzedawca. Niestety, sprytny przekupień nie określił tematów najczęściej poruszanych przez papugę. |
Biedny Hoss. Przyznać jednak muszę, że ten fragment zaczął się ciekawie i intrygująco. Rozmowna papuga… może być wesoło.
Cytat: | Papuga biegle przeklinała w trzech językach. Niektórych słów to nawet on nie znał, ale był pewien, że nie są to przyzwoite słowa. Cóż, chciał mieć egzotyczne zwierzątko, ozdobę salonu dla pa, a zyskał? … raczej nie ozdobę. |
Papuga poliglotka, jak na egzotycznego ptaka przystało. Czy będzie ozdobą salonu to zapewne wkrótce się okaże.
Cytat: | Rozważania przerwało mu wejście ojca, któremu towarzyszyła ciotka Lil. Hoss zdrętwiał, chciał narzucić koc na klatkę z papugą, ale Lil zaszczebiotała – papużka! Jaka śliczna – i cmoknęła zachęcająco do ptaka. |
Czyżby cioteczka Lil była również wielbicielką egzotycznych ptasząt?
Cytat: | (...) papuga rozdarła się – Głupia pinda, gruba krowa, putana, putain, koczkodan! Po chwili rozległ się odgłos uderzenia. To Lil spoliczkowała oszołomionego Bena mówiąc – brutal, cham, ordynus … Ben wybełkotał, że to nie on, że to papuga … ale rozwścieczona Lil trzasnęła drzwiami przy wyjściu i jeszcze na dworze słychać było jej obelgi pod adresem całej rodziny. |
Papuga w akcji, Lil także. Ben, co prawda oberwał, ale miejmy nadzieję, że dzięki papużce Lil i Laura długo nie pojawią się w Ponderosie.
Cytat: | -Hoss! Co to za ptaszysko i skąd je masz? – spytał Ben.
-To papuga, pa.
-Widzę! – wycedził Ben – ale co ona robi w naszym domu? |
Rozpoczęło się dochodzenie. Ben tak łatwo nie odpuści, a Hoss będzie musiał nieźle się tłumaczyć. Dla mnie bajka.
Cytat: | Do salonu wszedł Joe
-O! jaki ładny ptaszek – zachwycił się papugą. Ben zacisnął zęby.
-Papużko, papużko, powiedz coś – grzecznie poprosił Joe.
-Będziesz łysy! Będziesz łysy – wychrypiała na cały głos papuga – Włosy wypadną! Włosy wypadną. Pryszcze! Pryszcze!…
-Pa! Co to za potwór? – ze zgrozą zapytał Joe i pognał do lustra, żeby sprawdzić stan swojej czupryny, z której był tak dumny i gładkość cery, z której również był dumny..
-Ostrzyc go! Ostrzyc go - wrzeszczała papuga.
-Ten ptak nie jest taki głupi – ocenił Ben – Joe, już dawno powinieneś pójść do fryzjera,
-Pa, proponuję, żeby Hop Sing ugotował z niej rosół – stwierdził Joe i umknął do swojego pokoju. |
Teraz oberwał Mały Joe i… słusznie. On zawsze miał problemy z pójściem do fryzjera i nie tylko…
Cytat: | Papuga przekrzywiła łepek i zmierzyła Bena krytycznym spojrzeniem.
-A ty co mi się tak przyglądasz? – Ben usiłował nawiązać rozmowę.
-Głupi Ben! Głupi Ben! – wrzasnęła papuga – Krowy zdechną! Krowy zdechną! Przyjdzie komornik! Przyjdzie komornik. Zabierze forsę – zawodziła.
-Milcz! Ty … głupi ptaku – ryknął rozwścieczony patriarcha rodu. |
Ben nie ma szans. Papużka jest w swoim żywiole.
Cytat: | -Adam!!! Adam!!! – ryk Bena słychać było w całym obejściu. Po chwili zjawił się Adam zaciekawiony, dlaczego jest tak pilnie potrzebny pa.
-Adam! Zrób coś z tym ptaszyskiem – zarządził Ben. |
Jak zwykle na wszystkie problemy świata ADAM. Prawdziwy z niego hero
Cytat: | -Pa! Ona przeklina – niezbyt odkrywczo stwierdził Adam
-Ona przeklina w trzech językach – westchnął Hoss – Adam, zrób coś. Powiedz jej …
-Co mam jej powiedzieć? Żeby przeklinała tylko po angielsku? – zapytał Adam z właściwym dla niego poczuciem humoru. |
O tak, Adam jest znany ze swojego poczucia humoru i to w bardzo różnych sytuacjach.
Cytat: | Papuga uważnie popatrzyła na nowego człowieka, który pojawił się w jej otoczeniu. Otworzyła dziób i Cartwrightowie usłyszeli pierwsze słowa pieśni Dixie oraz okrzyki: Górą Konfederacja! Śmierć jankesom!.
Adam tego nie wytrzymał i syknął – zamknij dziób rebeliantko.
Papuga jeszcze raz zerknęła na niego i wydała z siebie kolejne pro konfederackie okrzyki. Adam zamachnął się pozorując atak na klatkę z niesfornym ptakiem.
Papuga wrzasnęła - Będziesz tatą! Będziesz tatą! |
Teraz papużka wzięła na ząb, a właściwie dziób Adasia. Przyznam, że obeszła się z nim stosunkowo delikatnie. Tylko skąd ona wie, że Adaś będzie tatą? Kiedy? Jak? Skąd? Z kim?
Cytat: | Ben spojrzał podejrzliwie na syna – Adam! Czy ja o czymś powinienem wiedzieć? |
Ziarno podejrzliwości zostało zasiane.
Cytat: | -Adam! Zrób coś- jęknął znękany Hoss.
-Grubas! Grubas! – papuga była w swoim żywiole - Dieta! Dieta! Ser! Ser! Dupa!Dupa! – te słowa trafiały w najbardziej narażoną na ciosy część jestestwa Hossa - Zagłodzić go! Zagłodzić go. Hoss był załamany. |
A teraz oberwał Hoss. Bidulek
Cytat: | -Klatkę z papugą wystawimy … – Ben zastanowił się i w tym momencie do salonu wszedł Hop Sing.
-Piękny ptak. Dużo szczęścia, dużo szczęścia – zapewnił i wykonał pokłon przed klatką.
-Witaj! Witaj! Dzień dobry! Dzień dobry – powitała go papuga.
-Lubi go i nie przeklina – zdziwił się Ben – może przestawimy klatkę do kuchni? – zastanowił się – nie będzie jej słychać w pokojach, a szczęścia nie można lekceważyć – zażartował.
-O tak. Bardzo dobry pomysł – poparł go Hop Sing – Bardzo dobry.
– A jak ptak będzie niegrzeczny, to zrobimy rosołek – dodał Ben. |
Wreszcie pojawił się ktoś, kto przypadł papużce do gustu. Z Hop Singiem na pewno będzie jej dobrze, a do tego kucharz nie pozwoli zrobić z niej rosołu.
Bardzo cieszę się, że mogłam przeczytać kolejny odcinek Twojego opowiadania. Lekki, dowcipny, a do tego Cartwrightowie, jak żywi. Papuga oczywiście bezkonkurencyjna i bardzo, bardzo rozgadana, a do tego potrafi przepowiadać przyszłość… Adamowi. Na razie papużka będzie z Hop Singiem. Czy kucharz poradzi sobie z nią? Czekam grzecznie acz niecierpliwie na kolejny odcinek. Mam nadzieję, że już z udziałem Lizzie i jej wujków.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Ewelina
Moderator
Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw 18:34, 11 Lis 2021 Temat postu: |
|
|
Dziękuję za życzliwy komentarz i miło mi, że się podobała kolejna część opowiadania.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ewelina
Moderator
Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pią 17:08, 28 Sty 2022 Temat postu: |
|
|
W Ponderosie życie toczyło się spokojnie. Raczej spokojnie, ponieważ nowa ulubienica Hossa wprowadzała od czasu do czasu sporo zamieszania. Ptaszysko tolerowało jedynie Hop Singa, który zwracał się do papugi per „czcigodny ptak” i kłaniał się przed klatką. Nie szczędziła Chińczykowi komplementów, chwaliła go wrzeszcząc „pyszne jedzenie, Hop Sing najlepszy” i tym podobne pochwały. Odbijała sobie na innych członkach rodziny – Joe’mu sugerując prędkie wyłysienie i życie w celibacie, Hossowi ograniczenie jedzenia, Benowi zubożenie, a Adamowi liczne potomstwo w najbliższej przyszłości. Nawet Roy’owi oberwało się. Niesforny ptak wyzwał go od starego pierdoły i szeryf obraził się na jakiś czas na całą rodzinę. Tak jakby Cartwright’owie byli temu winni. Do tego papuga wywrzaskiwała konfederackie piosenki i wznosiła antypaństwowe i antyprezydenckie okrzyki. Adam zamartwiał się tym, co może pokazać przed jego gośćmi swawolne ptaszysko. Nie wiedział biedak, że nad jego głową zbierają się kolejne czarne chmury. Nie tylko żądne zemsty Lil i Laura, przeklinająca papuga, ale i dawna znajoma snuła plany … niekoniecznie dla niego korzystne.
Dyliżans wolno sunął po piaszczystej drodze. Zbliżali się już do Wirginia City. Woźnica strzelił z bata i popędził konie. Zatrzymali się na postoju dyliżansów. Zsiadł z kozła i otworzył drzwiczki pojazdu. Najpierw wysiadła pulchna, starsza dama, potem mężczyzna o wyglądzie typowego wojskowego, który odwrócił się i podał rękę kolejnej pasażerce, pięknej kobiecie, która mimo męczącej podróży zachowała atrakcyjny wygląd.
-Gdzie jest najbliższy hotel? – zapytała
-Bardzo blisko ma’am – odparł woźnica.
Po rozlokowaniu się w pokoju i odświeżeniu kobieta zeszła do recepcji. Zastała tam młodego, sympatycznego człowieka.
-Czym mogę służyć ma’am – grzecznie spytał.
-Jakie są atrakcje Wirginia City? Czy jest tu jakiś teatr?
-Właśnie dzisiaj będą gościnne występy artystów z San Francisco.
-Chętne obejrzę … ale … mieszka tutaj mój znajomy, Adam Cartwright, nie pamiętam czy w Wirginia City, czy w okolicach, czy pan go zna?
-Oczywiście. Wszyscy znają Cartwrightów. To najbogatsza tutaj rodzina. Mieszkają w Ponderosie i często przyjeżdżają do Wirginia City. Na pewno będą na przedstawieniu.
-Dziękuję – zakończyła rozmowę i obdarzyła recepcjonistę uroczym uśmiechem.
Muszę być na tym przedstawieniu i spotkać Adama – postanowiła – Z pewnością nie zapomniał o mnie. Powraca się do pierwszej miłości. Nadal wyglądam atrakcyjnie, podobam się mężczyznom. On, jak słyszałam jest bogaty, więc teraz jest przyszłość przed nami. Wspólna mam nadzieję. Jestem teraz wolna, może więc mnie oficjalnie adorować. Oczywiście nie musi wiedzieć, że mój małżonek rozwiódł się ze mną i przyznał mi niewielkie alimenty. Jak na moje potrzeby bardzo niewielkie. Ot, na skromne mieszkanie i jedzenie. A nowe stroje? O biżuterii nie wspomnę!
Poprawiła kapelusz i ruszyła na miasto z lekka odrazą rozglądając się po zakurzonej głównej ulicy Wirginia City.
Niestety, na przedstawieniu nie było Cartwrightów. Ani jednego! Z odrazą rozejrzała się po widowni. Co za zbieranina. Wiejscy eleganci. Widać, że rzadko noszą garnitury. Mam nadzieję, że Adam lepiej się ubiera – pomyślała. Skończył się pierwszy akt sztuki. Uwagę pięknej damy zwrócił ruch w jednej z lóż. Dotąd bez widzów. Przyłożyła do oczu lornetkę. Zaklęła cichutko. Co ci idioci tutaj robią? Do tego ta nieznośna Lizzie! No, nie. Jechać na koniec świata i spotkać ludzi, których się nie znosi. To więcej niż pech Wściekła i rozczarowana ze złości złamała wachlarz i wyszła z budynku. Muszę więcej dowiedzieć się o Cartwrightach. Złożę im wizytę. Tak. To będzie wspaniała niespodzianka dla Adama!
Lizzie i jej wujowie spóźnili się. Nie z własnej winy. Malcolm na jednej z ulic Wirginia City spotkał dawnego znajomego, który głośno wyraził radość z nieoczekiwanego spotkania i wnikliwie wypytywał ich o miejsce pobytu, przyczyny przyjazdu i oczywiście o najnowsze nowinki z Bostonu. Dobroduszny Malcolm cierpliwie odpowiadał na wszystkie pytanie, nie zwracając uwagi na niecierpliwe pochrząkiwania Douglasa. Lizzie, która lubiła przyjaciół wujów nie protestowała, więc trochę czasu trwała ta rozmowa. Cóż, cała trójka znała treść sztuki, więc spokojnie mogli sobie darować pierwszy akt. Weszli do teatru w czasie przerwy. Usiedli na swoich miejscach w loży zarezerwowanej przez Adama. Nie rozglądali się zbytnio, więc nie zauważyli znajomej z Bostonu.
Obejrzeli sztukę do końca i potem wrócili do domu – Lizzie do państwa Murphy’ch, a wujkowie do hotelu. Planowali dobrze wypocząć, ponieważ czekała ich wyprawa do Ponderosy. Cartwrightowie zaprosili ich i zarówno Lizzie, jak i jej wujowie byli bardzo ciekawi, jak wygląda to legendarne ranczo. Mieli wyruszyć tam wczesnym rankiem.
Poranek. Przed dom Cartrightów zajechał powóz. W pojeździe siedziała Elizabeth, Malcolm i Douglas. Na spotkanie wyszła cała rodzina. Lizzie oczywiście została zmierzona uważnym i oceniającym spojrzeniem Joe’go, który wyciągnął ręce, aby pomóc jej przy wysiadaniu. Bawidamek nie odniósł sukcesu. Starszy brat zręcznie go wyprzedził, i to właśnie on podał damie rękę i pomógł jej wysiąść z powozu. Potem podał jej ramię i zaprowadził do salonu. Braciom pozostała pomoc przy wysiadaniu i asysta … wujkom Lizzy. Towarzystwo usiadło przy stole w salonie. Ben zaproponiowal karafkę z brandy, lub winem. Wujkowie chętnie skorzystali. Mile rozwijającą się rozmowę przerwał Hop Sing wbiegając do pokoju z klatką z papugą w rękach.
-Mr. Cartwright, ptak musi być tutaj, w kuchni dużo dymu … bardzo dużo dymu … Papuga rozdarła się na cały głos – Pali się, pali się, pożar! Pożar!
-Jaki mądry ptak – zachwyciła się Lizzie.
-Ptak jak ptak – Douglas był sceptyczny.
-Co ty mówisz? Śliczny ptaszek, mądry i kolorowy – zachwycił się Malcolm. Cartwrightowie zdrętwieli ze grozy. Przerażony Adam gorączkowo zastanawiał się, jakimi wyszukanymi wyrazami obrzuci gości niesforny ptak.
Papuga przekrzywiła łepek i popatrywała na gości.
-Bella donna! Bella donna – nieco skrzekliwie obwieściła zgromadzonym to, co wszyscy wiedzieli – Belle mademoiselle! Belle mademoiselle! Śliczna panienka! Śliczna panienka! – jaki szarmancki ptaszek – ucieszyła się Lizzie. Adam, czy to ty ją uczysz takich pięknych słów?
-Adam skamieniały ze zdziwienia zaprzeczył – Nie, nie ja, ona sama, tak z siebie …
Joe i Hoss ze zdziwienia otworzyli usta No proszę, taka wytworna, grzeczna … a im to nie szczędziła rozmaitych epitetów. Komplementów to od niej nie usłyszeli, a Joe prawie wpadł w depresję. Wśród wyrazów zachwytu gości klatka z papugą została postawiona w kącie salonu. Ben odetchnął z ulgą. Na szczęście papuga nie przyniosła im wstydu. Rozmowa toczyła się dalej. Hop Sing uspokoił Bena, że uroczysty obiad nie ucierpiał i niedługo będzie podany.
Niestety, spokój Bena został zakłócony przez turkot powozu wjeżdżającego przed dom. Z pojazdu wysiadła piękna, elegancka kobieta. Na jej widok Adam zmartwiał. Ben spojrzał pytająco na syna. Adam wzruszył ramionami – Pa, to nie jest dobra kobieta – mruknął. Wyszli przed dom.
-To ty Wirginio – nieco bez sensu zapytał Adam.
-Przecież widzisz, że to ja – godnie odpowiedziała – postanowiłam wrócić do ciebie – oznajmiła.
-Do mnie? – zdziwił się Adam – przecież powiedziałaś, że nic nas nie łączy. Zresztą to było bardzo dawno temu … Dama lekko odsunęła zdziwionych mężczyzn i weszła do domu. Na widok gości siedzących w salonie zesztywniała. Skąd tutaj ci idioci i dziewuszysko?
-O! Wirginia! –g łośno zdziwił się Douglas – Skąd tu się wzięłaś? A co z tym wybrylantowanym gogusiem? Już się rozstaliście? Podobnież okradł cię z klejnotów? – tak ludzie mówili – usprawiedliwił się – to prawda? – Douglas lubił być dobrze poinformowany – a co z tym następnym? Ciotki mówiły, że też odszedł i ożenił się bogato. Z Vanderbildówną zdaje się. Adam nadstawił uszu na te nowiny. – Gdzie on kiedyś miał oczy? A raczej gdzie miał rozum? Tak, miał świadomość tego, gdzie miał, ale sam przed sobą wstydził się przyznać. I co o nim pomyśli Lizzie? – zerknął na dziewczynę. Dlaczego ona dusi się … ze śmiechu! Nietakty Douglasa przerwała papuga. Przekrzywiła łepek i kolejny raz rozdarła się – Stara dupa! Stara dupa! Putana! Putana!
Malcolm opuścił głowę i starał opanować nerwowy chichot.
-Adam! Powiedz jej – rozdarła się głośniej od papugi Wirginia – nie pozwól mnie obrażać!
-A co ja mogę – stwierdził Adam – to tylko ptak, ona wykrzykuje różne słowa, jak to papuga.
Ptak nie znosił konkurencji, nie podobało się jej, że Wirginia wrzasnęła głośniej niż ona i z dzioba popłynęła soczysta, wręcz marynarska wiązanka rozmaitych słów kwestionujących prowadzenie się tudzież prawowite pochodzenie nowoprzybyłej damy.
-Zróbcie coś z tym ptaszyskiem – jęknęła pokonana Wirginia – mdleję, mdleję – oznajmiła lekko osuwając się na podłogę. Nie upadła jednak, ponieważ Joe wykazał się refleksem i zdołał chwycić omdlałą kobietę w swoje ramiona. Zerknął zwycięsko na Adama i ku swojemu zdziwieniu zobaczył na jego twarzy raczej ulgę niż zazdrość.
Adam zdobył się na odwagę i zapytał Lizzie – Znacie ją?
-Oczywiście, przecież to była żona mojego stryja – odpowiedziała Lizzie. Adamowi kolejny raz zabrakło słów! Żona twojego stryja? Jesteś jego bratanicą? Lizzie! To ty?!
Ale wpadka! Przecież … to ta mała dziewczynka, która była świadkiem mojej ostatniej rozmowy z Wirginią. Mojej kompromitacji! Cóż, teraz … nie jest małą dziewczynką. Jest piękną kobietą. O czym wtedy z nią rozmawiałem? Zdaje się pocieszała mnie … zaraz, ona oświadczyła, że … wyjdzie za mnie! – Adam niósł głowę, niczym ścigana zwierzyna wypatrująca drogi ucieczki A Właściwie … czemu nie? Jest śliczna, rozsądna, dobrze mi się z nią rozmawia i … na jej widok szybciej bije mi serce. To wymarzona kobieta dla mnie. Chyba się w niej zakochałem. Na pewno się w niej zakochałem. Ciekawe, czy ona pamięta naszą rozmowę sprzed lat?
Wirginia, choć teoretycznie zemdlona uważnie obrzuciła wzrokiem rycerskiego młodzieńca – Niestety za młody – pomyślała - No i ojciec i bracia niedaleko. Nie ma szans na uwiedzenie go. Ale Adam! Jak on mógł? Przecież mówił mi o wspólnym życiu … a teraz przy tym nieznośnym dziewuszysku siedzi i patrzy jej w oczy! O! Nie! Ja to przerwę! Wyprostowała się i pewnie stanęła na nogach.
-Adam – słodkim głosem rozpoczęła swoją przemowę – proponowałeś mi ślub, mówiłeś o miłości. Obiecywałeś wspólne życie, czy każdej kobiecie to obiecujesz? Czy Lizzie też chcesz uwieść, tak jak Mnie? Też okłamać tak jak mnie? – sączyła jad w nadziei, że Lizzie to zasmuci. Wujkowie lekko zesztywnieli, ale nie zabierali głosu.
-Ależ ciociu, przecież to ty z nim zerwałaś – oburzyła się Lizzie
-Tak ci powiedział? Kłamał, jak zwykle – Wirginia nie odpuszczała.
-Nie powiedział. W czasie waszej ostatniej rozmowy siedziałam pod stołem i wszystko słyszałam – przyznała się Lizzie – to nie było tak jak mówisz. To ty kłamiesz! Wujkowie z aprobatą kiwnęli głowami.
-Wirginia zawsze łgała- mruknął zwykle wyrozumiały Malcolm – i oszukiwała męża – dodał Douglas.
-Widzę, że nie mam co tu robić – wycedziła intrygantka – wychodzę – oznajmiła – proszę mnie odwieźć do Wirginia City – zażądała.
-Hoss, odwieź panią – zarządził Ben.
-Pa, a jeśli ona uwiedzie po drodze Hossa? – przestraszył się Adam.
-Hossa? No dobrze, niech Joe z nim pojedzie, to jeden drugiego będzie pilnował – zgodził się Ben.
-ok., pa, tak będzie bezpieczniej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7585
Przeczytał: 11 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pią 19:19, 28 Sty 2022 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Ptaszysko tolerowało jedynie Hop Singa, który zwracał się do papugi per „czcigodny ptak” i kłaniał się przed klatką. Nie szczędziła Chińczykowi komplementów, chwaliła go wrzeszcząc „pyszne jedzenie, Hop Sing najlepszy” i tym podobne pochwały. Odbijała sobie na innych członkach rodziny – Joe’mu sugerując prędkie wyłysienie i życie w celibacie, Hossowi ograniczenie jedzenia, Benowi zubożenie, a Adamowi liczne potomstwo w najbliższej przyszłości. Nawet Roy’owi oberwało się. Niesforny ptak wyzwał go od starego pierdoły i szeryf obraził się na jakiś czas na całą rodzinę. |
Papużka, jak widać na dobre zadomowiła się w Ponderosie. Doskonale wie z kim należy trzymać sztamę. U boku kucharza nigdy nie będzie głodna.
Cytat: | Adam zamartwiał się tym, co może pokazać przed jego gośćmi swawolne ptaszysko. Nie wiedział biedak, że nad jego głową zbierają się kolejne czarne chmury. Nie tylko żądne zemsty Lil i Laura, przeklinająca papuga, ale i dawna znajoma snuła plany … niekoniecznie dla niego korzystne. |
Biedny Adaś. Zdaje się, że wszystko przeciw niemu się sprzysięgło. Ciekawe kim jest ta dawna znajoma? Czy aby nie jego wielka miłość ze studenckich czasów? Oby nie, bo to skomplikowałoby Adamowi plany.
Cytat: | Z pewnością nie zapomniał o mnie. Powraca się do pierwszej miłości. Nadal wyglądam atrakcyjnie, podobam się mężczyznom. On, jak słyszałam jest bogaty, więc teraz jest przyszłość przed nami. Wspólna mam nadzieję. Jestem teraz wolna, może więc mnie oficjalnie adorować. Oczywiście nie musi wiedzieć, że mój małżonek rozwiódł się ze mną i przyznał mi niewielkie alimenty. Jak na moje potrzeby bardzo niewielkie. Ot, na skromne mieszkanie i jedzenie. A nowe stroje? O biżuterii nie wspomnę! |
A więc jednak to ta bostońska szantrapa… chciałam powiedzieć Wirginia. Nic, a nic się nie zmieniła. Jest nawet gorsza.
Cytat: | Muszę więcej dowiedzieć się o Cartwrightach. Złożę im wizytę. Tak. To będzie wspaniała niespodzianka dla Adama! |
Oj, jak nic będzie to wielka niespodzianka dla Adasia. Ciekawa jestem jego miny.
Cytat: | Lizzie oczywiście została zmierzona uważnym i oceniającym spojrzeniem Joe’go, który wyciągnął ręce, aby pomóc jej przy wysiadaniu. Bawidamek nie odniósł sukcesu. Starszy brat zręcznie go wyprzedził, i to właśnie on podał damie rękę i pomógł jej wysiąść z powozu. Potem podał jej ramię i zaprowadził do salonu. |
Co doświadczenie, to doświadczenie. Z Adamem Mały Joe nie ma żadnych szans.
Cytat: | Przerażony Adam gorączkowo zastanawiał się, jakimi wyszukanymi wyrazami obrzuci gości niesforny ptak.
Papuga przekrzywiła łepek i popatrywała na gości.
-Bella donna! Bella donna – nieco skrzekliwie obwieściła zgromadzonym to, co wszyscy wiedzieli – Belle mademoiselle! Belle mademoiselle! Śliczna panienka! Śliczna panienka! – jaki szarmancki ptaszek – ucieszyła się Lizzie. Adam, czy to ty ją uczysz takich pięknych słów?
-Adam skamieniały ze zdziwienia zaprzeczył – Nie, nie ja, ona sama, tak z siebie …
Joe i Hoss ze zdziwienia otworzyli usta No proszę, taka wytworna, grzeczna … a im to nie szczędziła rozmaitych epitetów. |
A to papużka zaskoczyła Cartwrightów. Okazała się mądrym i kulturalnym ptakiem. Nic dziwnego, że braciom niemal odjęło mowę.
Cytat: | Z pojazdu wysiadła piękna, elegancka kobieta. Na jej widok Adam zmartwiał. Ben spojrzał pytająco na syna. Adam wzruszył ramionami – Pa, to nie jest dobra kobieta – mruknął. Wyszli przed dom.
-To ty Wirginio – nieco bez sensu zapytał Adam.
-Przecież widzisz, że to ja – godnie odpowiedziała – postanowiłam wrócić do ciebie – oznajmiła.
-Do mnie? – zdziwił się Adam – przecież powiedziałaś, że nic nas nie łączy. Zresztą to było bardzo dawno temu … Dama lekko odsunęła zdziwionych mężczyzn i weszła do domu. Na widok gości siedzących w salonie zesztywniała. Skąd tutaj ci idioci i dziewuszysko? |
I stało się. Pojawiła się Wirginia. Wyobraziłam sobie zdziwienie Adama. Na pewno warte było każdych pieniędzy. „Dama” od razu przeszła do rzeczy, a tu niespodzianka. „Bidula” nie spodziewała się, że w Ponderosie spotka Lizzie i jej wujaszków.
Cytat: | -O! Wirginia! –głośno zdziwił się Douglas – Skąd tu się wzięłaś? A co z tym wybrylantowanym gogusiem? Już się rozstaliście? Podobnież okradł cię z klejnotów? (...) Adam nadstawił uszu na te nowiny. – Gdzie on kiedyś miał oczy? A raczej gdzie miał rozum? Tak, miał świadomość tego, gdzie miał, ale sam przed sobą wstydził się przyznać. I co o nim pomyśli Lizzie? – zerknął na dziewczynę. |
Tak, to prawda, Adasiowi w tamtym czasie odjęło rozum. Ale tak to już jest z mężczyznami. Najważniejsze, że przejrzał na oczy i coraz bardziej zależy mu na Lizzie.
Cytat: | Przekrzywiła łepek i kolejny raz rozdarła się – Stara dupa! Stara dupa! Putana! Putana!
(...)
-Adam! Powiedz jej – rozdarła się głośniej od papugi Wirginia – nie pozwól mnie obrażać!
-A co ja mogę – stwierdził Adam – to tylko ptak, ona wykrzykuje różne słowa, jak to papuga.
(...)
-Zróbcie coś z tym ptaszyskiem – jęknęła pokonana Wirginia – mdleję, mdleję – oznajmiła lekko osuwając się na podłogę. Nie upadła jednak, ponieważ Joe wykazał się refleksem i zdołał chwycić omdlałą kobietę w swoje ramiona. Zerknął zwycięsko na Adama i ku swojemu zdziwieniu zobaczył na jego twarzy raczej ulgę niż zazdrość. |
Trafił swój na swego. Papużka nieźle daje się Wirginii we znaki. I bardzo dobrze. Wobec braku jakichkolwiek argumentów Wirginii pozostało jedno: osunąć się omdlałym jestestwem w z góry upatrzone ramiona. Jednakże nie były to adamowe ramiona.
Cytat: | Adam zdobył się na odwagę i zapytał Lizzie – Znacie ją?
-Oczywiście, przecież to była żona mojego stryja – odpowiedziała Lizzie. Adamowi kolejny raz zabrakło słów! Żona twojego stryja? Jesteś jego bratanicą? Lizzie! To ty?! |
No, nareszcie Adam rozpoznał w Lizzie tę małą dziewczynkę, która mu się oświadczyła.
Bardzo ucieszyłam się z kolejnej części opowieści. Adamowi wreszcie zderzyły się komórki i rozpoznał w Lizzie małą adoratorkę sprzed lat. Mało tego okazało się, że zakochał się w młodej kobiecie, a do tego stwierdził, że Lizzie jest dla niego odpowiednia. Mam nadzieję, że nie będzie długo zwlekał i oświadczy się jej tak, jak należy. Co prawda na horyzoncie wciąż majaczą Laura i jej cioteczka (mogą jeszcze sporo namieszać), ale ich szanse oceniam na zerowe. Wirginia też właściwie ich nie ma, chociaż… wysłanie z nią Hossa i Joego to nie był ze strony Bena najlepszy pomysł. Jeden wart drugiego, a Wirginia jest przecież niezłą manipulatorką. Oczekuję z niecierpliwością na ciąg dalszy. Ciekawe, jak będzie wyglądała rozmowa Adama i Lizzie, taka sam na sam. Co on jej powie, a co ona jemu? A i jeszcze najważniejsze: papużka wymiata! Doskonale wie, co i komu powiedzieć. Super.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ewelina
Moderator
Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Sob 20:59, 29 Sty 2022 Temat postu: |
|
|
Dziękuję za życzliwy komentarz. Postaram się niebawem napisać ciąg dalszy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ewelina
Moderator
Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw 12:55, 24 Mar 2022 Temat postu: |
|
|
Wirginia odjechała eskortowana przez dwóch dzielnych młodzieńców Joe’go i Hossa. Joe spod oka podziwiał urodę eskortowanej damy. Pamiętał wszakże o przestrogach taty i starszego brata. Zastanawiał się – Jak to możliwe, że tak atrakcyjna kobieta może być niebezpieczną harpią. Nie. Oni z pewnością się mylą. Przecież pa właściwie jej nie zna, a Adam pewnie jest do niej uprzedzony. Przed laty to ona z nim zerwała i dlatego poczuł się znieważony i poniżony. Przecież to urocza dama i taka bezbronna. Jak oparła się o niego kiedy pomagał jej wsiąść do bryczki! I to czułe spojrzenie … zerknął na Hossa – Wprawdzie brat nie jest skarżypytą, ale może wygadać się przed pa i Adamem, że Joe nawiązał z panią Wirginią jakiś kontakt. Choćby wzrokowy. Na razie wzrokowy – pocieszył się naczelny bawidamek Ponderosy. Hoss jechał obok i nie rozglądał się. Co on taki zamyślony jest? – zastanowił się Joe.
Hoss rzeczywiście miał o czym myśleć. Trzy dni temu, w Wirginia City, kiedy wychodził ze sklepu zaczepiła go Cyganka, która chciała mu powróżyć. Za dolara. Hoss pomyślał, że to niewiele za wiedzę o przyszłości, wiarygodną wiedzę, jak zapewniała wróżka. Ujęła jego rękę i uważnie badając wzrokiem linie rysujące się na wewnętrznej stronie dłoni orzekła, że on ma wielki talent muzyczny i jeśli przyłoży się do ćwiczeń zrobi wielką karierę jako wirtuoz. W zakrętasach linii dostrzegła również jego możliwości jako amanta. Stwierdziła, że za dodatkową opłatą (skromnych pięciu dolarów) pomoże mu w zdobywaniu serc płci pięknej. Jeśli posłucha jej rad, zostanie pogromcą serc niewieścich w całej okolicy. Hossowi taka perspektywa bardzo się spodobała. Co prawda wypełnianie zaleceń Cyganki było nieco kłopotliwe i dość krępujące, to czar, jaki niewątpliwie będzie potem roztaczał jest tego wart! Nie bez znaczenia był też fakt, że wreszcie bracia będą mu mieli czego zazdrościć, oczywiście jeśli chodzi o sukcesy u płci odmiennej. Lekko poprawił się w siodle. Jednak płócienny pas którym się owinął wokół bioder nieco go uwierał. Wszył w niego dwie królicze łapki, cztery pęki kociej sierści (Hoss westchnął na wspomnienie gonitwy za jedynym kotem w Ponderosie, który wcale nie chciał podzielić się z nim odrobiną sierści z ogonka), woreczek z mieszaniną ziół, zawierający miętę, melisę, szałwię, cztery szyszki chmielu oraz cztery żołędzie. Hoss pogratulował sobie pozostawienia żołędzi i kasztanów z poprzedniego roku, choć martwił się, że może nie będą tak skuteczne jak tegoroczne. Tyle, że ani nieliczne w okolicy dęby, ani kasztany jeszcze nie miały owoców. Kasztany miał schowane w innym woreczku, który w czasie jazdy zaczął uwierać go w … no, w miejsce na którym się siedzi w czasie konnej jazdy. Cztery szyszki, symetrycznie wszyte w pas również nie poprawiały komfortu. Kłuły go w … boki i nie tylko w boki. Do tego kolejny woreczek z nasionami gorczycy i kolendry, który zgodnie z poleceniem wróżki Hoss miał umieścić w miejscu ... tu łagodny olbrzym zarumienił się na samo wspomnienie manipulacji, żeby tak go schować, by nie rzucał się w oczy. Gorczyca wymieszana z kolendrą umieszczone w takim miejscu miały gwarantować siły witalne i zadowolenie kobiet, które wręcz tabunami miały za nim szaleć - Joe i Adam spuchną z zazdrości – pocieszył się, kolejny raz zmieniając pozycję
-Hoss, dlaczego tak się wiercisz? - Joe dostrzegł nietypowe zachowanie brata.
-Zdaje ci się – odmruknął Hoss. Wirginia siedząca w bryczce spod oka obserwowała braci. Owszem, zauważyła adorację Joe, jednak stwierdziła, że jest zbyt młody i wygląda na takiego, który często zmienia obiekt westchnień. Co innego ten olbrzym. Wydaje się solidnym facetem, poważnym, do tego jak wszyscy synowie Cartwrighta jest bogaty. Była tego pewna, ponieważ dobrze wypytała o nich ludzi w Wirginia City i wszyscy twierdzili, że to najbogatsza rodzina w okolicy. Obdarzyła go powłóczystym spojrzeniem i uśmiechem. Wiele obiecującym uśmiechem.
-Panie Hoss, czy jeszcze długo będziemy jechać? – spytała omdlewającym głosem i powtórnie obdarzyła go powłóczystym spojrzeniem. Hoss zarumienił się.
-Jeszcze … czeka nas pół godziny jazdy – stwierdził.
-Może krótki postój – zaproponowała Wirginia – czuję się taka zmęczona – westchnęła i powtórnie spojrzała na Hossa, omijając wzrokiem Joe’go. O! Kurczę! Działa! To działa! Ona wyraźnie zwróciła na mnie uwagę, patrzy uwodzicielsko, a Joe zaciska ze złości wargi – ucieszył się Hoss – Ta Cyganka warta jest wszystkich pieniędzy jakie na nią wydałem, tylko co ja zrobię z tym powodzeniem u pań? – zmartwił się Hoss – i co mnie czeka w Wirginia City? Tam jest tyle kobiet. Adam by wiedział co z tym zrobić? Ale go tu nie ma … A! Tam! Jakoś sobie poradzę!– postanowił i dumnie się rozejrzał, przy okazji kolejny raz poprawiając się w siodle. Joe stracił humor - Dlaczego ona nie zwraca na mnie uwagi, tylko bezczelnie kokietuje Hossa? Przecież to ja jestem atrakcyjniejszy, przystojniejszy, bardziej elokwentny, a braciszek tylko odmrukuje, i spogląda w dół, do tego jakoś wierci się dziwnie. Ciekawe dlaczego? – zastanowił się Joe – Ona wyraźnie uwodzi Hossa! A pa i Adam ostrzegali nas. A! Tam, co taka drobna, słaba kobieta może nam zrobić? Zwłaszcza Hossowi – obiektywnie stwierdził Joe
-Panie Hoss, co można zobaczyć w Wirginia City? – spytała Wirginia – a w okolicy? Czy są tu jakieś piękne, ciekawe miejsca? Mógłby mi je pan pokazać? – kontynuowała atak.
-Oczywiście ma-am, jest wiele takich miejsc – oświadczył Hoss
-A mógłby mi je pan pokazać? – Wirginia ponowiła zaproszenie do wspólnej wycieczki.
-Chętnie ma-am.
-Wirginia – zaproponowała eskortowana.
-Hoss ...
-Hoss, zapomniałeś, że jutro mamy robotę przy ogrodzeniu – warknął Joe
-Możemy zwiedzić okolicę pojutrze – odparła uwodzicielka
-Pojutrze mamy znakowanie bydła – przypomniał bratu Joe.
-Może Adam mnie zastąpi? – zastanowił się Hoss
-Wierzysz w to? – zapytał Joe
-No, to mało prawdopodobne – przyznał Hoss – ale może po pracy się wyrwę – obiecał. – O! już Wirginia City – zauważył. Wjechali na ulicę prowadzącą do hotelu. Hoss z obawą zerkał na idące poboczem kobiety, ale z ulgą stwierdził, że z ich strony chyba mu nic nie zagraża. Żadne przesadne uwielbienie. Wysadzili pasażerkę i odprowadzili do drzwi hotelu. Hoss jeszcze raz obiecał wycieczkę po okolicy (na jej usilne żądanie). Joe kolejny raz trafiał szlag. W dodatku spotkali córki sąsiadów Ponderosy, Aby i Amy, które również nie zwróciły uwagi na Joe, ale za to serdecznie uśmiechnęły się do Hossa, wdzięczne za wyleczenie przez niego ich pupila. Ukochanego spaniela Ariana.
-Hoss, dzisiaj masz duże powodzenie u pań – z zazdrością zauważył młodszy brat – co się dzieje?
-No dobrze, przyznam ci się – Hoss musiał, koniecznie musiał podzielić się z ukochanym bratem radością i sposobem na powodzenie – spotkałem Cygankę i ona mi udzieliła sporo doskonałych rad … i skutecznych jak widać – dodał.
-Cygankę? – zdziwił się Joe – tutaj? W Wirginia City?
-Tak, stała niedaleko sklepu Millera, taka starsza kobieta, bardzo kolorowo ubrana – wyjaśnił Hoss. Joe zamyślił się. Bracia rozdzielili się i każdy z nich załatwiał inne sprawy. Wrócili do domu. Ben zobaczył, że wrócili cali i zdrowi i uspokoił się. Na szczęście tej babie nie udało się zmanipulować moich chłopców – z satysfakcją pomyślał. Na drugi dzień, wczesnym rankiem w Ponderosie rozlegało się przeraźliwe miauczenie kota ściganego wytrwale przez Pasikonika. Przy śniadaniu Hoss zauważył, że Joe jakoś dziwnie siedzi i wierci się przy stole. Tak samo jak on, Hoss. Uśmiechnął się. –Widocznie Joe odszukał tę Cygankę i skorzystał z jej porady. Adam zajęty jedzeniem początkowo nie zauważył nietypowego zachowania młodszych braci, ale po jakimś czasie zwrócił uwagę na ich dziwne ruchy.
-A wy co? Macie hemoroidy? – obcesowo zapytał Douglas, który miał bardzo bezpośredni sposób bycia, a niektórzy twierdzili, że był mistrzem towarzyskich gaf. Elizabeth skromnie spuściła oczy tłumiąc śmiech i nie chcąc wprawiać braci w zakłopotanie.
-My, nie ... – Joe siłował się wytłumaczyć – trochę mieliśmy kontakt z trującym bluszczem i skóra nas swędzi – dokończył bardzo zadowolony z wytłumaczenia. Hoss mruknięciem potwierdził jego wersję.
-Braciszku, przecież w okolicy nie ma trującego bluszczu – Adam był bezlitosny
-Gdzieś był, z pewnością był – Joe upierał się przy swojej wersji
-Tak? A gdzie? I w jaki sposób poparzył was przez ubranie?– dociekał Adam
-Nie pamiętam – z godnością odparł Joe – byliśmy w kilku miejscach – wyjaśnił. Pytanie o sposób kontaktu rozsądnie pozostawił bez odpowiedzi.
-Hmm – mruknięcie Bena i Adama było wyjątkowo zgodne. Jakoś nie dowierzali pomysłowej dwójce. Ciekawe, co tym razem zmalowali? - zastanowił się Adam.
Po południu wybrał się do Wirginia City. Wstąpił do saloonu, źródła wszystkich plotek, ale tam niczego się nie dowiedział, tak samo w hotelu Klementyny. Nic, kompletnie nic. Żadnych wiadomości o braciach. Przeszedł się po ulicy. Kogo by jeszcze wypytać? – zastanowił się. W pewnym momencie podeszła do niego Cyganka. Zaproponowała wróżbę i pomoc w razie kłopotów sercowych.
-Daj panie rękę, powróżę ci, powiem co cię czeka w przyszłości. Czy ona kocha, czy zdradzi – zachęcała – a jeśli nie kocha, dam lekarstwo … tak, wszystko widać w oczach, jej serce odwraca się od ciebie.
-Lekarstwo? Jakie? – zainteresował się Adam, niczym pies gończy chwytając trop.
-Daj panie dolara, na rękę, to powiem – obiecała. Dolar nie majątek, a może coś się dowiem o braciszkach – pomyślał.
-Piękny panie, będziesz bogaty, odniesiesz sukces, ale będziesz miał kłopoty w miłości – ostrzegła go wróżka
-A jak mogę ich uniknąć – podchwytliwie spytał Adam
-Połóż panie na rękę pięć dolarów, to poradzę ci – obiecała kobieta.
-Ile? Pięć dolarów! – prawie wrzasnął Adam – to za dużo. Za pięć dolarów to jej kupię piękny prezent i serce ukochanej znów do mnie wróci – zażartował – a jakie to lekarstwo? Do picia? Smarowania? – umiejętnie sondował
-Nie panie, to leki jakie musisz nosić przy sobie. W woreczkach umieszczonych w różnych miejscach. Jakie to rzeczy, to ci powiem, kiedy położysz pieniążek – kusiła Cyganka
-Nosić przy sobie? W woreczkach? To przecież niewygodne chyba – Adam już był pewien, że jest na dobrym tropie.
-Tak … trochę niewygodnie, ale skuteczne.
-A pomogło już komuś? – padło pytanie
-O! tak! Już dwóch panów ode mnie to kupiło – pochwaliła się wróżka – najpierw jeden, potem drugi …
-Aha! Jeden duży, drugi mały – zażartował Adam
-Skąd panie wiesz? – zdziwiła się
-Ja też potrafię wróżyć. Czasem – odparł Adam.
W drodze do Ponderosy zastanawiał się, co zrobić z tymi wiadomościami – Czy ponabijać się z braci, czy ubolewać nad ich głupotą? No i czy powiedzieć pa. Właściwie powinien wiedzieć, ale po co go martwić? Chociaż, może się pa pośmieje trochę? Tak, to jednak bardzo śmieszne. - Wtem Adam sobie przypomniał, że Joe miał po południu pojechać do miasta. Na myśl, co młodszy brat mógł zrobić ufny w magiczne działanie cygańskich specyfików przeszły go ciarki Zawrócił konia i pognał z powrotem do Wirginia City.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Czw 13:02, 24 Mar 2022, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7585
Przeczytał: 11 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw 22:48, 24 Mar 2022 Temat postu: |
|
|
Cieszę się, że wkleiłaś nowy odcinek. Bardzo mi się podobał.
Cytat: | Wirginia odjechała eskortowana przez dwóch dzielnych młodzieńców Joe’go i Hossa. Joe spod oka podziwiał urodę eskortowanej damy. Pamiętał wszakże o przestrogach taty i starszego brata. Zastanawiał się – Jak to możliwe, że tak atrakcyjna kobieta może być niebezpieczną harpią. |
I dobrze, że sobie pojechała. Joe, jak zwykle niepoprawny. Zobaczy kawałek spódniczki i wydaje mu się, że spotkał anioła.
Cytat: | Trzy dni temu, w Wirginia City, kiedy wychodził ze sklepu zaczepiła go Cyganka, która chciała mu powróżyć. Za dolara. Hoss pomyślał, że to niewiele za wiedzę o przyszłości, wiarygodną wiedzę, jak zapewniała wróżka. Ujęła jego rękę i uważnie badając wzrokiem linie rysujące się na wewnętrznej stronie dłoni orzekła, że on ma wielki talent muzyczny i jeśli przyłoży się do ćwiczeń zrobi wielką karierę jako wirtuoz. W zakrętasach linii dostrzegła również jego możliwości jako amanta. Stwierdziła, że za dodatkową opłatą (skromnych pięciu dolarów) pomoże mu w zdobywaniu serc płci pięknej. |
Cóż, Hoss jak zwykle jest łatwowierny, ale na jego obronę trzeba dodać, że niemal każdy mężczyzna chce zrobić wielką karierę i zdobywać serca niewieście i to na pęczki. Cyganki w tych swoich wróżbach są niezwykle przekonujące, nic więc dziwnego, że Hoss uległ cygańskim sztuczkom.
Cytat: | Jednak płócienny pas którym się owinął wokół bioder nieco go uwierał. Wszył w niego dwie królicze łapki, cztery pęki kociej sierści (Hoss westchnął na wspomnienie gonitwy za jedynym kotem w Ponderosie, który wcale nie chciał podzielić się z nim odrobiną sierści z ogonka), woreczek z mieszaniną ziół, zawierający miętę, melisę, szałwię, cztery szyszki chmielu oraz cztery żołędzie. |
To dla Hossa było zapewne prawdziwe wyzwanie zdobyć te wszystkie składniki. Biedna kicia, jak Hoss mógł tak ją męczyć.
Cytat: | Gorczyca wymieszana z kolendrą umieszczone w takim miejscu miały gwarantować siły witalne i zadowolenie kobiet, które wręcz tabunami miały za nim szaleć - Joe i Adam spuchną z zazdrości – pocieszył się, kolejny raz zmieniając pozycję |
Biedny Hoss, ileż to poświęceń musiał znieść, żeby stać się pożeraczem niewieścich serc i doprowadzić braci do ataku zazdrości.
Cytat: | Wirginia siedząca w bryczce spod oka obserwowała braci. Owszem, zauważyła adorację Joe, jednak stwierdziła, że jest zbyt młody i wygląda na takiego, który często zmienia obiekt westchnień. Co innego ten olbrzym. Wydaje się solidnym facetem, poważnym, do tego jak wszyscy synowie Cartwrighta jest bogaty. Była tego pewna, ponieważ dobrze wypytała o nich ludzi w Wirginia City i wszyscy twierdzili, że to najbogatsza rodzina w okolicy. Obdarzyła go powłóczystym spojrzeniem i uśmiechem. Wiele obiecującym uśmiechem. |
A to modliszka z tej Wirginii. Hoss może okazać się łatwym ”łupem”. Mam nadzieję, że nie oczaruje biednego Hossa.
Cytat: | Joe stracił humor - Dlaczego ona nie zwraca na mnie uwagi, tylko bezczelnie kokietuje Hossa? Przecież to ja jestem atrakcyjniejszy, przystojniejszy, bardziej elokwentny, a braciszek tylko odmrukuje, i spogląda w dół, do tego jakoś wierci się dziwnie. Ciekawe dlaczego? – zastanowił się Joe – Ona wyraźnie uwodzi Hossa! A pa i Adam ostrzegali nas. A! Tam, co taka drobna, słaba kobieta może nam zrobić? Zwłaszcza Hossowi – obiektywnie stwierdził Joe |
Nie dziwię się, że Joe ma kiepski humor. Perła Ponderosy została zlekceważona. Jakaż ta Wirginia okrutna, a on przecież jest tak nieziemsko atrakcyjny. Mimo niewątpliwego zawodu Joe widzi w Wirginii „drobną, słabą kobietę”. Ciekawe kiedy przejrzy na oczy?
Cytat: | Wysadzili pasażerkę i odprowadzili do drzwi hotelu. Hoss jeszcze raz obiecał wycieczkę po okolicy (na jej usilne żądanie). Joe kolejny raz trafiał szlag. W dodatku spotkali córki sąsiadów Ponderosy, Aby i Amy, które również nie zwróciły uwagi na Joe, ale za to serdecznie uśmiechnęły się do Hossa, wdzięczne za wyleczenie przez niego ich pupila. |
Joe, zdaje się, że nie ma najlepszego dnia.
Cytat: | -Hoss, dzisiaj masz duże powodzenie u pań – z zazdrością zauważył młodszy brat – co się dzieje?
-No dobrze, przyznam ci się – Hoss musiał, koniecznie musiał podzielić się z ukochanym bratem radością i sposobem na powodzenie – spotkałem Cygankę i ona mi udzieliła sporo doskonałych rad … i skutecznych jak widać – dodał. |
No i już po Małym Joe. Jak go znam zaraz poleci do tej Cyganki.
Cytat: | Na drugi dzień, wczesnym rankiem w Ponderosie rozlegało się przeraźliwe miauczenie kota ściganego wytrwale przez Pasikonika. Przy śniadaniu Hoss zauważył, że Joe jakoś dziwnie siedzi i wierci się przy stole. |
Joe nie byłby sobą, gdyby nie poszedł w ślady Hossa.
Cytat: | -A wy co? Macie hemoroidy? – obcesowo zapytał Douglas, który miał bardzo bezpośredni sposób bycia, a niektórzy twierdzili, że był mistrzem towarzyskich gaf. |
Stryjaszek Douglas, jak zwykle niezawodny.
Cytat: | -My, nie ... – Joe siłował się wytłumaczyć – trochę mieliśmy kontakt z trującym bluszczem i skóra nas swędzi – dokończył bardzo zadowolony z wytłumaczenia. Hoss mruknięciem potwierdził jego wersję.
-Braciszku, przecież w okolicy nie ma trującego bluszczu – Adam był bezlitosny
-Gdzieś był, z pewnością był – Joe upierał się przy swojej wersji
-Tak? A gdzie? I w jaki sposób poparzył was przez ubranie?– dociekał Adam |
Cała ta scena przy stole jest super. Wyobraziłam sobie Adama drążącego niewygodny dla braci temat i uśmiech nie schodził mi z twarzy.
Cytat: | Ciekawe, co tym razem zmalowali? - zastanowił się Adam.
Po południu wybrał się do Wirginia City. |
Jestem pewna, że szybko wyjaśni dziwne zachowanie Hoss i Małego Joe.
Cytat: | W pewnym momencie podeszła do niego Cyganka. Zaproponowała wróżbę i pomoc w razie kłopotów sercowych.
-Daj panie rękę, powróżę ci, powiem co cię czeka w przyszłości. Czy ona kocha, czy zdradzi – zachęcała – a jeśli nie kocha, dam lekarstwo … tak, wszystko widać w oczach, jej serce odwraca się od ciebie.
-Lekarstwo? Jakie? – zainteresował się Adam, niczym pies gończy chwytając trop. |
O tak, Adam nie odpuści dopóki wszystkiego się nie dowie, a że się dowie to pewne.
Cytat: | -Daj panie dolara, na rękę, to powiem – obiecała. Dolar nie majątek, a może coś się dowiem o braciszkach – pomyślał. |
Jeden dolar nie majątek, a ile można się dowiedzieć.
Cytat: | -A pomogło już komuś? – padło pytanie
-O! tak! Już dwóch panów ode mnie to kupiło – pochwaliła się wróżka – najpierw jeden, potem drugi …
-Aha! Jeden duży, drugi mały – zażartował Adam
-Skąd panie wiesz? – zdziwiła się
-Ja też potrafię wróżyć. Czasem – odparł Adam. |
I wszystko jasne. Adam osiągnął cel.
Cytat: | W drodze do Ponderosy zastanawiał się, co zrobić z tymi wiadomościami – Czy ponabijać się z braci, czy ubolewać nad ich głupotą? No i czy powiedzieć pa. Właściwie powinien wiedzieć, ale po co go martwić? Chociaż, może się pa pośmieje trochę? Tak, to jednak bardzo śmieszne. - Wtem Adam sobie przypomniał, że Joe miał po południu pojechać do miasta. Na myśl, co młodszy brat mógł zrobić ufny w magiczne działanie cygańskich specyfików przeszły go ciarki Zawrócił konia i pognał z powrotem do Wirginia City. |
Ciekawe, w jakie tarapaty wpadnie Joe i czy Adam zdąży go z nich wyciągnąć?
Jak już wspomniałam odcinek bardzo mi się podobał. Hoss często wpadał w takie sytuacje, jak ta z Cyganką. Dobroduszny olbrzym bywał naiwny niczym dziecko, ale w tym był jego urok. Joe, żeby tylko być lepszym od braci gotów był zrobić wszystko. Nawet powiesić sobie tu i ówdzie woreczki z różną zawartością. Obawiam się, że Małemu Joe już nic nie pomoże, a zazdrość o braci, szczególnie o Adama i jego sukcesy u płci pięknej, jeszcze nie raz wpędzi go w kłopoty.
Czekam z niecierpliwością na kolejne przygody Adama i jego braci.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Pią 0:44, 25 Mar 2022, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ewelina
Moderator
Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pią 16:05, 25 Mar 2022 Temat postu: |
|
|
Dziękuję za obszerny i miły komentarz. Postaram się o szybką kontynuację, choć nie obiecuję, że będę oszczędzać Małego Joe
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
ADA
Administrator
Dołączył: 22 Kwi 2017
Posty: 7585
Przeczytał: 11 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pią 21:33, 25 Mar 2022 Temat postu: |
|
|
I na to właśnie liczę. Joe w opałach? Jestem za, a Adaś może nie powinien się aż tak bardzo spieszyć z pomocą dla niesfornego braciszka.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|