Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Bonanza: Jego dziedzictwo: Dziadek

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Wrzosowisko Domi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Domi




Dołączył: 23 Kwi 2017
Posty: 915
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hökendorf Pommern :)

PostWysłany: Wto 14:24, 03 Sie 2021    Temat postu: Bonanza: Jego dziedzictwo: Dziadek

W łagodnym blasku ognia, palącego się samotnie pośród gór nikomu nieznanej wyspy na Atlantyku, siedziało, popijając nadpsutą wodę z lądowych zapasów dwóch milczących mężczyzn. Jeden z nich, obdarty i brodaty, odziany w wołające o pomstę do nieba łachmany, o brudnym obliczu i przenikliwych niebieskich oczach, spoglądał z podziwem i ciekawością na tego drugiego, tak odmiennego od siebie, jak tylko było to możliwe. Mężczyzna ten, długowłosy i niepozbawiony szlachetności w spojrzeniu, na sobie miał koronkową koszulę i fioletową, nad wyraz kamizelkę, wprawdzie przybrudzone i naddarte, znamionujące jednak dawne powodzenie, człowieka wysokiego rodu.
- Jacques? - odezwał się nagle brodaty. - Opowiedz jeszcze raz o swojej podróży i o rewolucji, jak ścięto całą twoją rodzinę...
Mężczyzna spochmurniał i wbił wzrok w blaszany kubek, po czym ze złością wylał jego zawartość na trawę.
- Jeśli nie znajdziemy wody, wszyscy umrzemy – wymówił przez zęby. - Nie czas na straszne historie, Tobias.
Mimowolnie jednak, jego umysł przywołał przeszłość... Jacques bronił się przed tym, jak lew, nie był jednak w stanie pozbyć się wspomnień... jego rodzina... przeżyła tylko Bella...

Dawno, jeszcze w XVIII wieku, na obrzeżach Bordeaux stał pałac, otoczony rozłożystymi klonami, dębami i topolami. W pałacu tym mieszkała szczęśliwa, liczna rodzina. Właściciele pałacu, starzy państwo de Val, mieli pięcioro dzieci. Trzech synów i dwie córki. Po latach, gdy zestarzeli się i umarli, w pałacu pozostał ich najstarszy syn – Jacques i jego żona Mariette. W 1989 roku, para miała już dwoje dzieci – szesnastoletnią Isabellę i pięcioletniego Adriena. Chłopiec od urodzenia był wątły i chorowity, toteż Mariette i Jacques troszczyli się o niego ze szczególną pieczołowitością. Ich życie toczyło się powoli, ale dumnie, bacząc na ich szerokie obowiązki, niesienia światła w mroki niewiedzy. Już kilka lat wcześniej, Mariette zorganizowała szkołę dla dzieci swoich poddanych, dbając, by były w stanie walczyć o swoje prawa. Tym bardziej kobieta ucieszyła się na wieść, że prosty lud powstał przeciw rządom monarchy. Niestety, już następnego dnia, zrozumiała, że agresja obróci się także ku jej rodzinie i nawet jej dobra wola nie ochroni ich przed rychłym atakiem. Chciała tylko chronić dzieci...

- Adi, łap! - zawołała Isabella wesoło, rzucając piłkę w kierunku chłopca. Adrien wyraźnie nie był jednak tym zachwycony, gdyż stojąc jak słup soli pozwolił by piłka uderzyła go w czoło. Nie upadł jednak tyko pokręcił głową, otrząsnął się jak piesek i pobiegł, by podnieść turlającą się w stronę ogrodzenia nową zabawkę. Mariette patrzyła na z werandy, z pobłażliwym uśmiechem. Choć od zawsze bała się najbardziej o Adriena, wiedziała, że lekkie uderzenie piłką, zupełnie mu nie zaszkodzi. Nim jednak chłopiec zdążył przybiec do siostry, z otwartych drzwi pałacu, wychyliła się, nosząca zawsze promienny uśmiech na ustach, pulchna kucharka rodziny de Val, niosąc cztery porcje budyniu w błyszczących, srebrnych kubeczkach.
- Dzieciaki, chodźcie! Estella ma dla was niespodziankę!
Isabella i Adrien odwrócili się natychmiast, czując ten niezwykły zapach, który kochali od zawsze. Kucharka uśmiechnęła się jeszcze promienniej, gdy każdy złapał kubeczek ze swoim imieniem. Brakowało tylko pana domu, Jacquesa.
- Panie, de Val, budyń! - zawołała wesoło kucharka, unosząc głowę w kierunku okna facjatki. Po chwili, dał się słyszeć huk odsuwanego krzesła i głośny szelest papieru. Następnym krokiem była zawsze głowa mężczyzny, wychylająca się na zewnątrz.
- Oh, Estella, znowu! - zawołał puszczając oczko do córki. - Rozpieszczasz nas tak, że nikt by nie uwierzył!
- Panie de Val – kucharka oblała się rumieńcem. - Toż jak wasza, tu jak w rodzinie!
- Wiem – odpowiedziała Mariette. - I oby tak zostało... - dodała, drżącym głosem. Wieść o zbliżającej się katastrofie, przerażała ją, liczyła jednak, że miłość chłopów i służby do jej rodziny może ich uratować...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ewelina
Moderator



Dołączył: 25 Kwi 2017
Posty: 2682
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 16:57, 03 Sie 2021    Temat postu:

Podejrzewam, że Mariette i Jacques to przodkowie Pasikonika. To chyba czasy przed Rewolucją Francuską, czyli zbliża się czas, kiedy francuska arystokracja bardzo ucierpi.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Domi




Dołączył: 23 Kwi 2017
Posty: 915
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hökendorf Pommern :)

PostWysłany: Czw 13:46, 05 Sie 2021    Temat postu:

Jacques to dziadek Joe, Mariette to jego pierwsza żona, która zginie w rewolucji - drugą będzie Corinne, którą pozna już jako pirat i to ona będzie babcią Joe Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Wrzosowisko Domi Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin