Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Z cyklu: Opowiadania sprzed 10 lat: Wojna

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Wrzosowisko Domi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Domi




Dołączył: 23 Kwi 2017
Posty: 913
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hökendorf Pommern :)

PostWysłany: Czw 19:23, 23 Gru 2021    Temat postu: Z cyklu: Opowiadania sprzed 10 lat: Wojna

Rozdział 1. (niepełny)

Powietrze było ciężkie. Wokół pachniało dymem i jeszcze czymś, ale ciężko było odgadnąć, co to za zapach. Jej kojarzył się z siarką. Tak pachnie ogień na zapałce a także inne, bolesne zło. Postąpiła wolno krok naprzód, otrzepała i wygładziła szarozielony mundur. Prowadzący rekrutację wyczytał jej imię i nazwisko. Podeszła. Trochę drżała, ale z całych sił starała się to ukryć. Z trudem dała radę patrzeć prosto przed siebie. Prowadzący był dorosły, był doświadczonym żołnierzem i mężczyzną. A ona - zwyczajna, drobna nastolatka, której zachciało się bawić w wojnę. Zapytał o zdrowie, przejrzał kartę, lekarz zbadał ją dokładnie. Potem, pytał o powody, dlaczego się zgłosiła.
- Ch-chciałabym coś z siebie dać... - odpowiedziała mu cicho. - P-poza tym rodzice i tak już nie żyją a ja... nie chcę tracić dalej ważnych osób... Więc ważne jest, by wygrać - zacisnęła pięści na myśl o rodzicach, ale po chwili się otrząsnęła, znów niepewna i drżąca. Tak się bała, że ją odrzuci, albo, że trafi do jakichś strasznych ludzi, którzy nie dadzą jej chwili wytchnienia i będą krzyczeć, że do niczego się nie nadaje. Prowadzący tymczasem stwierdził, że rodzice to wystarczająca motywacja, mruknął, zamyślił się, powiedział, że rozumie a potem wydał jej kartę. delikatnie ją wzięła, skinęła głową, uśmiechnęła się radośnie, zawołała ''dziękuję'' i wybiegła z pokoju poboru. Prowadzący uśmiechnął się w duchu i oparł policzek na ręce. Lubił, kiedy ludzie wokół ni bali się go a byli szczęśliwi. Kiedy wojna się skończy, na pewno coś dla nich zrobi. Zwłaszcza dla tych młodych, by nie musieli już przejmować inicjatywy.
Tymczasem dziewczyna biegła radośnie korytarzem. W połowie drogi od schodów do drzwi, jej wzrok zatrzymał się na oknie. To przez szpary w nim wpływał do środka ten duszący zapach. Jej spojrzenie utkwiło w tym oknie a radosny uśmiech spłynął z jej twarzy. Za szklaną szybą, dymy unosiły się nad szarymi gruzami ku niebu, tak gęsto zasnutemu burą chmurą, że słońce nie mogło się przedrzeć. Ponury widok budynków z dawnej epoki, rysujących się wysoko w wojennym krajobrazie , dodawał jeszcze więcej mocy pejzażowi, jak z koszmaru. Dziewczyna stała, zastygła wpół kroku i nie była w stanie oderwać oczu od okna. Z całej siły starała się wyprzeć ten obraz z pamięci, ale nie mogła. Korytarzem przeszła lekkim krokiem pielęgniarka w białym fartuchu. Spojrzała na nią z zatroskaną miną, delikatnie stuknęła palce w plecy.
- Wszystko w porządku? - zapytała powoli.
Ona podskoczyła do góry. Nic wcześniej nie słyszała.
- T-tak! - zawołała, prostując się odruchowo.
- To dobrze.. - mruknęła pielęgniarka i poszła dalej. Dziewczyna odprowadziła ją wzrokiem. Gdy zniknęła u szczytu schodów, odwróciła się i westchnęła z ulgą.

Filicia Heidemann, młoda szeregowa ochotniczka, która ma motywację, ale brakuje jej odwagi, wybrała jednak najprostsze. Ten wojenny trening przyda się, kiedy już wygrają. Przecież ten, kto wstępuje do wojska, podejmuje już decyzję na całe życie. Nie można się wycofać. Zwłaszcza na wojnie. Nie można. Filicia zamiatała właśnie liście na dziedzińcu budynku, kiedy usłyszała wołanie jakiejś dziewczyny. Wypuściła z rąk miotłę lekko wyminęła klomb i radośnie pobiegła przed siebie. Przebiegła przez dużą bramę - wejście do nowych koszar, jakiejś naprędce przekształconej w nie budowli i zatrzymała się na skraju parku. Osobą, która wołała, okazała się nie dziewczyna, ale wysoka, smukła kobieta, która zwała się dowódcą. Przeczytała z kartki krótkie oświadczenie:
- Szeregowa Filicia Heidemann przydzielona do 308 batalionu Vinght - wskazała głową na cztery czołgi, stojące w oddali. Uśmiechnęła się i mijając Filicię, klepnęła ją w ramię. - Powodzenia - rzuciła a wychwytując spojrzenie dziewczyny puściła oczko.
Filcia powoli, drżąc podeszła do końca ścieżki. Wokół maszyn tłoczyli się ludzie. Jedni oglądali je uważnie ze wszystkich stron, inni jedynie stali pod nimi i zadzierali głowy. Ona ani myślała na to patrzeć. Zbliżyła się wolno do grupki dziewczyn w takich samych, jak jej mundurach, przystanęła z boku przypatrywała się co robią.
- To jest mieszkanie 1147 plutonu Helvetii! - zawołała żywo, jakaś ciemnowłosa dziewczyna, uczesana w kucyk. Wyglądała na starszą od Filicii i bardzo pewną siebie. - Teraz jeszcze... - rozejrzał się dokoła, jej wzrok zatrzymał się na drobnej,jasnowłosej szeregowej Filicii. - O, mamy rekruta!- zawołała. Podeszła do drżącej dziewczyny i położyła jej rękę na ramieniu.
- Jestem Yukiko Miyaoka. Dowódca czołgu 1147 plutonu. Witaj pośród nas! - uśmiechała się ciepło i przyjacielsko tak, że Filicia mimo swojej nieśmiałości odwzajemniła uśmiech. Yukiko skinęła ręką na pozostałe. Do przodu wysunęła się rudowłosa dziewczyna, o energicznych ruchach, w jej ciemnoniebieskich oczach świecił spryt. Włosy miała ścięte podobnie, jak Filicia, postrzępione sięgały lekko ramion, ale miała za to długą grzywkę.
- Jestem Anna Blume! Trębacz! Miło mi cię poznać! - zawołała radośnie.
Obok Anny przystanęła inna, wysoka dziewczyna o wyglądzie dorosłej kobiety. Jasne włosy miała ścięte krótko, jak mężczyzna a w błękitnych oczach malowała się pasja i niespożyta energia.
- Martina Syrovy. Mechanik -powiedziała krótko i uśmiechnęła się miło.
Z tyłu wysunęła się ostatnia z czwórki dziewcząt o opalonej twarzy i ciemnych, wyblakłych włosach, ściętych tuż przy skórze.
- Olga Tolstaya. Działonowa - powiedziała wesoło, unosząc w górę rękę, jakby chciała pokazać coś, co leży jej na dłoni.
Filicia zarumieniła się, drgnęła a po chwili otrzepała mundur i skłoniła się nisko.
- N-nazywam się Filicia Heidemann. Miło mi was poznać. Proszę, zaopiekujcie się mną!
Yukiko uśmiechnęła się lekko. Podeszła do niej.
-Ach, nie musisz być taka formalna. My tutaj wszystkie jesteśmy dla siebie przyjaciółkami - powiedziała łagodnie.
Filicia pod wpływem jej wzroku uśmiechnęła się, kiwnęła głową .
Tak! - zawołała.
- Zatem w drogę! - Yukiko odwróciła się i poszła w kierunku czołgu. - Grupa! Wymarsz!
- Widzisz... Ten pancerz powinien być odporny na wszystkie normalne pociski... - Anna powiedziała do Filicii, kiedy tamta powoli i ostrożnie podeszła. Postukała palcem w pancerz czołgu. Gorzej by było, gdyby przyciągnęli tu działa przeciwczołgowe. Ale! Na razie nie martw się!
- D-dobrze... - wyjąkała Filicia niepewnie. Działa przeciwczołgowe? Tylko tego brakowało!
Westchnęła i powoli weszła za Yukiko na górę. Pomogło jej lekkie przyzwanie stojącej we włazie koleżanki. Chciała dobrze wypaść przed ludźmi. I wygląda na to, że nie tylko ona. Nadzieja na przyszłość, w której już nie musi się podejmować trudnych decyzji dodaje siły. Nawet Filicii. Nawet jej...

Filicia siedziała wewnątrz czołu, na jednym z siedzeń tym, które było obokk siedzenia Yukiko. Przed nią na jakimś dziwnym stoliku z drewnianym blatem i metalowymi nogami stał talerz z jakimś jedzeniem. Podobnego, Filicia nigdy nie widziała. Przetarła okulary i popatrzyła po dziewczynach, które rozsiadły się wokół niej. Yukiko siedziała na swoim siedzeniu, Anna klęczała obok, Martina z policzkiem wspartym na dłoni przechylała się przez siedzenie a Olga kucnęła obok stolika. Jej mina była najbardziej skupiona.
- No jedz! - ponagliła ją Anna.
Filicia ostrożnie wzięła łyżkę i umoczyła ją w tym czymś. Przypominało to trochę, sos a trochę zupę. Zamknęła oczy, wsunęła łyżkę do ust i przełknęła. Załoga na sekundę wstrzymała oddech...
- Pyszne! - zwołała Filicia po chwili.
- To Olga codziennie serwuje nam takie pyszności. Poza tym, że dobrze strzela i jest silna, doskonała z niej kucharka - powiedziała Yukiko. - Wmawia nam, że to wojskowy gulasz.
- Co? - mruknęła Filicia patrząc to na Yukiko to na Olgę.
- No... to, co zjadłaś. Smacznego! My jadłyśmy zanim tu przyszłaś. Miałyśmy obiad na zewnątrz, ale tobie dałyśmy to tu. Musisz przyzwyczaić się do wnętrza czołgu. Bo teraz, tutaj mieszkasz.
- D-dobrze - Filicia pokiwała głową. Było jej trochę wstyd że tak głośno oznajmiła, że jej smakuje.
- Pewnie zastanawiasz się, czym jest to, na czym postawiliśmy twoje jedzenie. Zapytaj Olgę i Annę - Martina skinęła na nie głową.
- To jst stół! - zawołała Anna tryumfalnie.
- To widać! - odgryzła się Olga. Popatrzyła na Filicię. - Zrobiłyśmy go, żeby było na czym jeść. Anna zdobyła nogi a ja blat. Martina pomogła nam to sklecić, bo ona tu jest złotą rączką. A tak na marginesie, bardzo mi miło, że doceniłaś moją kuchnię. Ten gulasz to specjalność zakładu! - dokończyła dumnie.
- Ej no, nie zmieniaj tematu! - syknęła Anna. Pewnie trąciłaby Olgę w ramię, gdyby nie siedziały po dwóch przeciwnych stronach stolika. Popatrzyła na Filicię i zaczęła opowiadać, machając przy tym energicznie rękami. - Ja kiedyś wyszłam po walce i w szczątkach rzymskiego czołgu znalazłam to, co jest teraz nogami. Możesz zobaczyć takie pod sufitem - wskazała palcem do góry. Filicia powiodła za nią wzrokiem. I rzeczywiście - u sufitu takie samo rusztowanie podtrzymywało dach. I to... - Przynajmniej te rzymskie głupki na coś się nam przydały! - dokończyła Anna z tryumfem, nie posiadając się ze szczęścia, że mogła tak łatwo i tak ewidentnie oczernić wroga, ale, by zabrzmiało to naturalnie.
- A ten blat to blat prawdziwego stołu. Szczerze mówiąc znalazłam go pierwsza, w gruzach domu. To relikt Zeszłej Epoki. Tyle, że nogi odpadły. Długo kombinowałyśmy, co z tym zrobić, aż wreszcie Anna znalazła te rusztowanie. I Martina wpadła na pomysł, by to przyczepić do tego i jakoś stoi! - dokończyła Olga radośnie.
Filicia uśmiechnęła się lekko. One były tak podobne, do jej koleżanek ze szkoły...
- Ej, ale i tak uważam, że lepiej byłoby, gdyby t było przyczepione górą do dołu. Popatrz na tamto u góry. O, tą stroną podpiera sufit a tą trzyma się ściany! - podjęła Anna, jakby dokańczała stary spór.
- Ale, to ja ci mówiłam, że tak jest dobrze! Gdyby było źle, to by się jednak wcześniej zawaliło. Martina wie, jak ma być! - powiedziała Olga, ganiąc Annę wzrokiem.
Na widok tej sceny i miny Anny, Filicia z trudem powstrzymała śmiech. Zakryła usta dłonią i chichotała cichutko. Yukiko jednak to zauważyła.
- Ale, zobacz jak to jest na suficie - Anna machnęła ręką w tamtą stronę.
- Słuchaj no! Po pierwsze, ta strona od ściany jest krótsza i o, tutaj wygięta. I to pasuje na podpórkę pod blat stołu. A ta od sufitu ma stabilniejszą podstawę. Gdybyśmy zrobili to tak, jak ty mówisz, dawno by runęło - powiedziała Olga, tonem szkolnego wykładowcy.
Filicia nie mogła już wytrzymać.
- A ja tam wiem swoje - Anna skrzyżowała ręce i odwróciła się obrażona.
- No cła Anna. Ty zawsze swoje... - powiedziała Yukiko łagodnie.
- No dawaj, dalej nie musisz się hamować. To ja tu jestem specjalistą od techniki, więc i tak do mnie należy ostatnie słowo - rzuciła Martina, wyraźnie też rozbawiona. - Ty jesteś tu tylko od grania na trąbce i nie musisz się znać na niczym innym!
I wtedy, wszystkie razem, łącznie z Filicią wybuchnęły głośnym śmiechem. Anna skoczyła, jak ukłuta, popatrzyła na nie i warknęła ze złością:
- Ej no, co to znaczy ''tylko''? Ja też jestem oficerem!
I zaraz sama zaczęła śmiać się z własnych słów...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Wrzosowisko Domi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin