Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Z cyklu: Opowiadania sprzed 10 lat: Wyspa

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Wrzosowisko Domi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Domi




Dołączył: 23 Kwi 2017
Posty: 913
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hökendorf Pommern :)

PostWysłany: Czw 19:20, 23 Gru 2021    Temat postu: Z cyklu: Opowiadania sprzed 10 lat: Wyspa

Rozdział 1.

Był szary, pochmurny dzień. Jeden z tych zupełnie zwyczajnych dni nad oceanem. Gold Coast tonęło we mgle. W domu, przy przystani, patrząc na targane wiatrem palmy, siedziała ona - łagodna i nieśmiała, zazwyczaj pogrążona tylko we własnych myślach. Choć swoje życie spędziła nad oceanem, tak naprawdę bała się wody. Kiedyś, jako dziecko, podczas pierwszej lekcji pływania nagle znalazła się pod powierzchnią. Było płytko, widziała więc złoty piasek na dnie oceanu i drobne rybki, pływające tuż przy brzegu. Choć kilka sekund później pojawił się ratownik, wyciągając ją z wody, zapamiętała obraz piaszczystego dna i krwiożerczych morskich stworzeń. Od tamtej pory, do wody wchodziła wyłącznie z przyjaciółkami. W swoim życiu miała tylko jedną miłość - sztukę. Jej pokój tonął we wciąż dokupywanych i zdobywanych obrazach i rzeźbach. Inspirowały ją do tworzenia niezwykłych opowieści, które kiedyś pragnęła przekazać swoim dzieciom. Był rok 1957, rok z najdoskonalszą modą w całej historii ludzkości. Przynajmniej tak myślała ona. Już jutro szykowała się do castingu na modelkę, prezentującą najlepsze i najmodniejsze sukienki. Przyjaciółki miały jej w tym towarzyszyć. Liczyła, że dostaną się wszystkie. Wstała od parapetu, podeszła do regału i sięgnęła po książkę. Na kilka minut zniknęła w krainie antyku by oprzytomnieć, gdy usłyszała pukanie do drzwi.
- Proszę - zawołała wesoło. W wejściu pojawiła się jasna sylwetka jej matki - pięknej i eleganckiej blondynki o głębokich, ciemnych oczach. Córka była jej kompletnym przeciwieństwem ze swymi ciemnymi włosami, spływającymi w łagodnych falach na kark, jak zawsze starannie upiętymi według najnowszej mody prosto z czasopisma. Oczy z kolei dziewczyna miała niebieskie, przepaściste i bardzo duże. Obie były piękne.
- Przygotowałaś się już kochanie? - zapytała matka z troską. - Wiesz, co myślę o tych twoich strojach kąpielowych, ale podobasz mi się bardzo w tamtych sukienkach.
- Mamo! - jęknęła dziewczyna. - Już ci opowiadałam o wszystkim. Wyobraź sobie te pokazy mody chodzenie po wybiegu! Tak bym chciała być taka elegancka i piękna! Przyjdziesz na mój pierwszy dzień?
- Najpierw przejdź casting i dostań się - uśmiechnęła się mama.
- Wiem, wiem - westchnęła dziewczyna ze zdenerwowaniem.
Nie rozumiała, co ciągnęło ją tak bardzo do pokazywania innym tej dziedziny sztuki, zwanej sztuką ubioru. W klasie była nieśmiała i nigdy nie odzywała się pierwsza. Być może wpływ na to mieli jej dzielni rodzice, którzy jeszcze, gdy była małym dzieckiem zaszczepili w niej miłość do artyzmu. A może to jej przyjaciółki - różne, jak ogień i lód, które nie mogły obejść się bez wprowadzanej przez nią równowagi? Może...

- Jestem taka szczęśliwa! Nie mogę się doczekać! - wołała Gracie Watsford, idąc razem z przyjaciółkami wzdłuż nabrzeża. - Ten fotograf jest sławny w całej Australii.
- Wyluzuj trochę - Julia trąciła ją w bok.
- Nie widzisz, jak ona się denerwuje? - mruknęła Louise, ganiąc ją wzrokiem. Te dziewczyny były swoimi przeciwieństwami - Louise ciesząca się życiem, bardzo życzliwa i radosna, dziewczyna z żywością malującą się w zielonych oczach i Julia - stanowcza i opanowana o burzliwym temperamencie, widocznym z kolei w oczach błękitnych, w których zawsze tlił się ogień. Obie miały jasne włosy upinały jej jednak w zupełnie różny sposób - Louise w lekki fale, sięgające ramion, Julia - w drobno poskręcane loki tuż nad czołem.
- No co ty! - zawołała Julia. - Przyjmą ją i jeszcze będą wdzięczni. Mówię ci, Gracie, niedługo będziesz w gazetach.
W tym momencie, dziewczynę opuścił nieco niepokój. Wierzyli w nią wszyscy - tata, mama, Julia... i Louise pewnie też.
- Ja się nie dostanę! - zawołała wspomniana dziewczyna. - Ale to nie ma znaczenia. Po sesji popłyniemy gdzieś i się zrelaksujemy.
- Gdzie chcesz płynąć? - zapytała Gracie.
- Jeszcze nie wiem - odpowiedziała Louise. - A właściwie... - zamyśliła się na chwilę. - Niech to będzie niespodzianka!
Pełne zdenerwowania weszły do holu fotograficznego atelier, gdzie odbywały się zapisy. Prowadzący je fotograf wpisał je na listę i kazał czekać w kolejce. Gdy Gracie zobaczyła, jak wiele dziewcząt czeka na swoją kolej, poczuła na plecach zimny dreszcz. Było ich co najmniej... dwadzieścia.
- Prędzej wyrośnie nam rybi ogon, niż doczekamy się naszej kolejki - westchnęła Louise. Nie lubiła stać w kolejkach i dłużej pozostawać bez ruchu. Mieszkała sama, na łodzi w porcie i zawsze zapraszała dziewczyny na przejażdżki daleko, wgłąb oceanu. Gracie podziwiała jej samodzielność. Sama wciąż musiała pytać rodziców o pozwolenie na wszystko.
Godziny mijały powoli. Wreszcie do uszu Gracie dotarły ich nazwiska. Grace Watsford, Louise Chatham, Julia Dove, proszone do pokoju przesłuchań.
I stało się. Gracie czuła, jak pocą jej się dłonie, gdy prezentowała kolejne suknie. Balowe, poranne, codzienne. Aż w końcu także strój kąpielowy. Jej cel i marzenie. To właśnie tym zajmowała się przez ostatnie tygodnie.Stojąc przed lustrem w swoim pokoju, prezentowała kolejne stroje kąpielowe, według wskazówek z czasopisma. Widziała uśmiech na twarzy fotografa i była coraz bardziej pewna siebie. Na koniec, wraz z szerokim uśmiechem uznania, otrzymała wiadomość, że w ciągu trzech dni dostanie listowną odpowiedź, czy została przyjęta.
- Chyba się udało! - zawołała, gdy po zamknięciu drzwi atelier podbiegła do dziewczyn w radosnych podskokach.
- To mamy małe święto - stwierdziła Julia.
- Jeszcze nie, dziewczyny - odpowiedziała Gracie - Ale czuję, że byli zadowoleni, dostanę się, zobaczycie! - dodała z radosnym ,naturalnym uśmiechem. Dobra, dobra, teraz moja kolej - Julia zrobiła krok wprzód. - Trzymajcie za mnie kciuki!
- Chcesz się przejść? - zapytała Gracie, gdy dziewczyna zniknęła w drzwiach.
- Jasne! - odpowiedziała Louise, poprawiając torbę na ramieniu. - To jednak nie dla mnie. Popływamy w tych nieziemskich kostiumach? - zapytała, lekko odsuwając zapięcie torby. Wewnątrz dało się dostrzec błękitny, połyskujący materiał.
- Oczywiście - stwierdziła Gracie wesoło, pamiętając, że w jej torbie znajduje się podobny strój w kolorze opalizującej żółci.
- Jak Julia wyjdzie, pójdziemy do mnie? - zapytała Louise.
- Ja bym chyba wolała o kafejki. Napiłybyśmy się czegoś zimnego, bo gorąco dzisiaj - odparła Gracie, zamaszyście chłodząc się ruchem ręki.
- Chcesz do kafejki, bo Max tam pracuje? - upewniła się Louise.
Gracie spojrzała na nią z niedowierzaniem. Jej przyjaciel, Max Hamilton. Przyszły naukowiec, inteligentny i przystojny. Prawdą było, że czasami, widząc go czuła dziwne ukłucie w sercu, ale to była jednak tylko przyjaźń, oparta n wzajemnej pomocy i zaufaniu. Ale tym razem, Louise miała rację - Gracie chciała zobaczyć się z Maxem, by opowiedzieć mu o castingu, tym, że zostanie modelką. Byli niezwykłą parą przyjaciół - on ścisły umysł, ona - artystyczna dusza. Doskonale się rozumieli.
- Louise, no coś ty! - odpowiedziała ze śmiechem. - Jak mogłabym nie opowiedzieć Maxowi o tym wszystkim - wskazała otwartą dłonią na atelier. . - Ty byś nie opowiedziała?
- No tak... siła wyższa - Louise zachichotała, zakrywając dłonią usta.
Gracie trąciła ją łokciem w ramię.
- Nie śmiej się! - zawołała. - Zaczekamy na Julię i będziemy głosować, gdzie idziemy. Niech jj głos to rozstrzygnie.
Były to bardzo dziwne słowa - zwykle to Gracie rozwiązywała konflikty między przyjaciółkami. Ale, od kilku miesięcy i jej zaczynało się obrywać. Dziewczyny wmówiły sobie, że powinna znaleźć chłopaka. W osobie Maxa oczywiście.
- Wszystko słyszałam - rozległo się za ich plecami. - Ja proponuję popływać - Julia zdecydowanym krokiem zeszła ze schodków atelier.
Gracie roześmiała się i wykonała uspokajający gest ręką.
- No to przegłosowałyście mnie!

Białe mewy wzbiły się w niebo, wielką, złożoną z łopoczących skrzydeł kaskadą, przypominającą spienione morskie fale. Trzy dziewczyny stały na białej, mieszkalnej łodzi, przykładając dłonie do czoła, by osłoniły je od ostrego światła, gdy spoglądały w słońce. To był jedyny dom Louise, która pochodziła z sierocińca i w taki sposób budowała swoje życie. Wspaniale było przebywać w jej obecności. W tej chwili, pozostawiając obserwujące wodę dziewczyny, wskoczyła do kabiny, gdzie znajdował się ster.
- Siadajcie! - zawołała i przekręciła kluczyk.
Dziewczyny zapiszczały i złapały się ścian, kiedy łódź ruszyła gwałtownie, wzburzając wodę tak, że przemieniała się w dzikie fale.
- I jak - zapytała Louise, śmiejąc się radośnie.
- Bomba - stwierdziła Gracie, osłaniając twarz przed strzelającymi wokół kroplami wody.
- Chodź, siadaj - Julia wskazała przestrzeń pomiędzy sterem a rufą, tworząca mały, przytulny pokład.
Chwilę później, dziewczyny siedziały obom siebie, obserwując przesuwający się wokół nich krajobraz dzikiego wybrzeża, małych i dużych łodzi w porcie. Wted, Gracie zobaczyła na pomoście Maxa. Patrzył przerażony na płynące dziewczyny a po chwili rozległo się wołanie:
- Co wy robicie?!
- Płyniemy! - odkrzyknęła mu Louise.
- Gdzie? - zapytał Max.
- W morze! - odpowiedziała Louise.
- Zwariowałyście! - oczy Maxa przybrały wyraz głębokiego zaszokowania.
- Nie! - roześmiała się Louise. - Świętujemy!
- Zabierzcie mnie ze sobą! - usłyszały. Louise, zakręciła sterem, przyspieszając. Wkrótce cała trójka straciła z oczu ląd i znalazła się w samym środku oceanu. Wtem ich oczom ukazała się maleńka wyspa wulkaniczna, pełna dzikiej, pięknej roślinności.
- Co to za miejsce? - zapytała Julia.
- To chyba... Mako - szepnęła Gracie.
- Ta wyspa rekinów?! - jęknęła Julia. - Louise, chyba nie chcesz na nią płynąć?
- A czemu nie? - roześmiała się dziewczyna. - Tam chyba jeszcze nikt nie był. Rozejrzymy się.

Gdy powoli przybliżyły się do wyspy, ich oczom ukazał się obraz tropikalnego raju. Poza kawałeczkiem żółtej jak letnie słońce plaży, znajdowała się dzika puszcza, rozległy strumień i wielka góra wulkaniczna. Wokół unosiły się dzikie ptaki, a w ściółce leśnej uwijały maleńkie torbacze.
- I co? - nic nas nie zjadło! - roześmiała się Louise. - Idziemy się rozejrzeć?
- Ale, tutaj są jadowite węże! I pająki! - wykrzyknęła Gracie z przerażeniem.
- Przeszkadza ci to? - zapytała Julia z przekąsem. - Jak już tu jesteśmy to ja idę za Louise.
- Ja też pójdę - stwierdziła Gracie, kręcąc głową z niedowierzaniem dla zachowania przyjaciółek. - Ale... damy radę stąd wrócić? - zapytała z niepokojem, gdy przyjaciółki weszły w las.
- Jakby co, to przenocujecie u mnie - stwierdziła Louise beztrosko. - Ja mam dom ze sobą.
- Spójrzcie! - Julia wskazała na wijącego się w trawie żółtego węża.
- Ostrożnie! - upomniała ją Louise. - Ten jest jadowity, musimy uważać.
- Jeszcze tego brakowało - Gracie przewróciła oczami.
- Nie bój się. One nie atakują, jak się ich nie zaczepi - uspokoiła ją Julia.
- Bardzo pocieszające! - westchnęła Gracie wyszarpując nogę z plątaniny jakichś kolczastych roślin.
- Zaczekajcie! Zrobię zdjęcie na konkurs! - powstrzymała je Louise, dostrzegając coś w koronach drzew. Dopiero teraz dziewczyny zauważyły, że na szyi ma aparat.
- Ty zaciągnęłaś nas tu specjalnie? - upewniła się Julia.
- Nie... no coś ty! - Louise uśmiechnęła się niewinnie. - To tak... przy okazji.
- No jasne! - warknęła Julia. - A znasz drogę powrotną? - zapytała, krzyżując ręce.
Louise odwróciła się i rozejrzała dookoła. Dziewczyny dostrzegły w jej oczach przerażenie.
- E-em... tak, oczywiście... wykrztusiła. - Wracajmy. Tutaj jest niebezpiecznie
Gdy słońce wciąż unosiło się nad powierzchnią oceanu, trzy dziewczyny powoli wracały do domu. Pomimo niebezpiecznej przygody, uśmiechy nie znikły z ich twarzy. Gdy Louise pożegnała się już z przyjaciółkami i zatrzasnęła drzwi swojej łodzi, usiadła w pokoiku i sięgnęła po gazetę. Natychmiast jej wzrok przykuły dwa ogłoszenia - mały dom w porcie wystawiony do sprzedaży oraz... płatna wycieczka wokół wyspy Mako. Z przewodnikiem. Dziewczyna uśmiechnęła się, swym słynnym szelmowski uśmiechem. Wycieczka miała być za trzy dni...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.plonocamapa.fora.pl Strona Główna -> Nasz ogród / Wrzosowisko Domi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin